_
Łezki
z liści kapią łezki
smutno drzewom
niebo już nie jest niebieskie
i ptak nie śpiewa
szare teraz obłoki
chmurzyska bure
jak tylko sięgnąć wzrokiem
ciemno ponuro
a z liści kapią łzy
płyną strumyczkiem
więc nie bądź dzisiaj zły
pomilcz i ja pomilczę
gdy jesień deszczem pluszcze
to płaczą drzewa
a każdy zżółkły listek
deszczową piosenkę śpiewa….
brrr…
listopadowa ulewa
płaczą dachy
płaczą drzewa
nie ma w ogóle litości
jesieniucha
pełna złości
mętna
szara bez umiaru
daje upust swego żalu
i zamgliła
świat dokoła
brudy zmywa
zimę woła
wiatr
w gałęziach tylko wyje
chociaż szalik
włóż na szyję
z parasolem się nie uda
wiatr połamie
nie wierz w cuda
świat zamglony
pełno błota
zołza ta…
jesienna słota…
cóż, musimy to przeczekać
nim świat nabierze…
koloru mleka…
kwiaty ciernie styczeń i deszcz
dziś
niby dzień styczniowy
a na dworze listopadowo
szara aura i mżawka
ciepło zamiast ślizgawki
to nic że w nocy
śnieg podpisał listę obecności
aby zniknąć zaraz
słabo styczeń się postarał
ale i tak fajnie wyjść na powietrze
nawet gdy po twarzy
smagnie deszczem
wykonujesz własny taniec
to co sobie nakazałeś
czy przyjmiesz od wszechświata lekcję
zależy tylko od ciebie…
a deszcz
on naturę ma niezmienną
pozwala rosnąć i kwiatom i cierniom
tak mawiają Arabowie
ja to samo skromnie powiem…
deszczowy prolog wakacji
Deszczowo zaczął się lipiec,
czas kanikuły, urlopów,
niektórym coś w sercu szczypie,
oni wolą lato w ukropie…
Ciemne chmury niebo kołyszą
w hamaku ze srebrnej waty,
ty smętne dzwoneczki słyszysz,
ktoś je wyczarował z wiatru.
A po szybie skaczą perełki,
deszcz rozsypał swoją dzieciarnię,
rozrabiają te kulki-szkiełka
i znikają nim je ogarniesz…
Tylko zieleń coraz bujniejsza
i zieleńsza jest od zieleni,
a ty – jesteś niedzisiejsza,
tobie świat tęczą się mieni.
Nie zaszkodzi deszcz twojej duszy,
no a łzy wymyją, co gorzkie,
na spotkanie szczęścia wyruszysz
bo i tak wszystko jest boskie…
Wszystko wokół jest doskonałe
i dla twego dobra stworzone,
fajnie, że sprawę sobie zdajesz,
że to zgodne z Boskim Planem.
Deszczowo lipiec się zaczął
lecz to dopiero początek,
wcale nie musisz płakać,
bądź dzielna – zrób wyjątek!
burza
jak błyskawica
co rozdziera niebo szablą ognia
rysując niby Zorro zygzak magiczny
takoż mocno
lecz niewidocznie
rozrywa duszę moją
nieproszony rozszalały bicz tęsknoty
jak grzmot
głuchy odległy
co toczy się długo i huczy
tak serce moje cierpi
bezgłośnie prawie jęczy
na rzeczywistość się skarżąc
jak deszcz
który wreszcie zaczyna padać
spływając szumnie po liściach
tak pierwsze łzy
wyciśnięte łkaniem duszy
ciepło płyną trącając struny
niespełnionych marzeń
jak ulewa
uderzając grubymi kroplami
wybija rytm o blaszany parapet
tak głupie serce bębni jak boski baraban
w niepokoju oczekiwania
jak piorun
co trzaska znienacka
przestraszając nawet ulewę
która milknie na chwilkę
tak nagła zła wieść potrafi zatrzymać myśli
zawiesić na moment
nim… zniknie
zapadnie w niepamięć
jak cisza po burzy
co uspokaja naturę i daje ożywczy ozon
tak marzenia moje wyciszają od środka
składając w podarunku
potrzebną do oddechu życia
Nadzieję…
Umiem
Nie martw się
o mnie
umiem już chodzić
między deszczu
kroplami
ja omijam krople
i w ogóle
nie moknę
parasola nie noszę
niepotrzebne
kalosze
omijam sprytnie
kałuże
taki slalom
mi służy
łez też już
nie leję
umiem mieć
nadzieję
deszcz i łzy
Krople deszczu płyną po szybach
a łzy po moim sercu płyną.
Czas melancholii nadszedł chyba,
dzisiaj smutki mnie nie ominą.
Rozpływam się razem z deszczem,
łzy łącza się w wodą Natury,
a w duszy drżę i szeleszczę,
w niebo spoglądam do góry…
A niebo jest takie ciężkie,
szare chmury wiszą nisko,
niektóre – ciemnoniebieskie;
niewesołe towarzystwo!
I takie przygnębiające,
pesymizmem mnie to poi,
klimaty frustrujące,
nic serducha nie ukoi.
Trzeba by tu trochę ciepła,
kolorów też by się zdało.
Dokąd to tęcza uciekła,
co jej się, biedaczce, stało?
Późna jesień ma urodę
mglistą i deszczową.
Ukochała sobie wodę,
może tak jej zdrowo ?
A ja muszę być odporna
i taka nieprzemakalna.
W sercu chłód i dusza wolna.
Czy od łez jest poczekalni?
Sierpniowy deszcz
Gdzieś schowało się słońce
zrobiło się zimno biedronce
chmury ciężkie bez umiaru
nie udźwigną swego ciężaru
i spadają krople grube
na radość czy na zgubę
niebo się rozpłakało
pewnie wody nam za mało
mokną w deszczu wszystkie kwiaty
nasionka klonu skrzydlate
moknie patyk moknie kamień
suchy badyl mówi amen
moknie kolorowy motyl
tylko deszczyk nie wie o tym
i pada sobie do woli
moknie i listek topoli
lśniące krople jak perełki
wiszą na igłach jodełki
mokną kury kaczki puchate
mokry burek przybiegł pod chatę
przemoczone trawy i zioła
ktoś o lepszą pogodę woła
bo ile można tak płakać
deszczowa natura taka….
***
Co zrobić mam z tych kropelek
pomysłów w głowie mam wiele
chyba zrobię mokre korale
ubiorę je na deszczowe bale
do tego płaszcz i kalosze
na bal jeszcze uśmiech zaniosę…
Płacz w deszczu
Kiedy rózgi zdarzeń
marzenia twoje utną
gdy nie masz już marzeń
i robi się smutno
to wyjdź wtedy na deszcz
do woli popłaczesz
on z tobą płacze też
choć trochę inaczej
po twarzy płyną łzy
do serca wpadają
drobny deszcz sobie mży
krople na nos siadają
bo kiedy pada deszcz
nie widać twoich łez
idź z głową do góry
losu taka wola
deszcz woda natury
nie bierz parasola
dżdżu krople umyją lica
a łzy oczyszczą serca
fortuna – dwa oblicza
druga furtka – do szczęścia
Bernadyna Łuczaj
Współpracownik Podlaskiej Redakcji Seniora Białystok