Czy pamiętacie ten przysmak naszego dzieciństwa rodem z PRL-u? Szyszki z preparowanego ryżu z dodatkiem krówek, cukierków toffi oraz margaryny. 

gotowe szyszki w koszyczku

Robiłyśmy je z siostrą często, a bracia ustawiali się w kolejce i zawczasu oblizywali paluszki. Moda na nie trwała dosyć długo, bo przypominam sobie, że częstowałam nimi gości jeszcze w akademiku. Wtedy upolowanie jakiejkolwiek słodyczy w sklepie graniczyło z cudem, więc trzeba było sobie radzić inaczej. Tutaj, jak rzadko kiedy, sprawdza się powiedzenie, że potrzeba jest matką wynalazku.

Pierwsze nasze wyroby na bazie dmuchanego ryżu były wykonywane z krówkami oraz cukierkami toffi w równych proporcjach oraz z margaryną, bo taki akurat przepis dostałyśmy od koleżanki. Robiłyśmy je z namaszczeniem i pietyzmem, a potem pilnowałyśmy, by młodsze rodzeństwo nie podjadało, zanim apetycznie uformowane szyszki nie zastygną.
A małe łasuchy tylko na to czekały.

Potem natknęłam się na różne przepisy tego smakołyku, choć oczywiście zawsze podstawą był preparowany ryż. Ostatnio, mając dużo czasu, z nostalgią wróciłam do tamtych smaków. Zrobiłam najpierw blok czekoladowy, a potem opisywane szyszki. Trochę zmieniłam znany przepis, chcąc przechytrzyć… kalorie! Czy jestem zadowolona z efektu? No, nie do końca.

składniki do wyrobu szyszek

Składniki:
1 paczka preparowanego ryżu (90 g)
250 g krówek mlecznych
100 g masła naturalnego (pół kostki)
1 czekolada twarda gorzka 80% kakao (90 g)

Sposób wykonania:

Krówki, masło i połamaną w kostki czekoladę rozpuścić w rondelku (bez doprowadzania do wrzenia), odstawić do lekkiego przestudzenia. Wsypać do płynnej masy całą torebkę ryżu. Dokładnie wymieszać i szybko formować owalne kształty, zbliżone wyglądem do szyszek. Trzeba się spieszyć, bo stygnąca masa staje się coraz mniej plastyczna. Wtedy ostatnie sztuki mogą się nie skleić należycie. Wykonane prezentują się pięknie i rzeczywiście przypominają leśne szyszki. Zachęcają do sięgnięcia bodaj po jedną. A potem… po kolejną. Mniam!

Długie wieczory są pod tym względem niemiłosierne, bo domagają się czegoś do pogryzania. Oczywiście najzdrowsze są owoce, w tym suszone, ale czasem ciągnie do słodyczy. Doszłam do wniosku, że takim szyszkowym produktem trochę oszukam swój apetyt. Nazwałam to na swój prywatny użytek słodyczą „odchudzoną”. Dlaczego? Po pierwsze – esencjonalna słodycz jest tutaj trochę „rozrzedzona”. Nadęta przez dmuchany ryż-szyszka jest ciastkiem o sporej objętości, nie zawierającym jednak aż tak wiele kalorii. Nawet zjedzenie jednej sztuki zaspokoi nieposkromiony głód na cukier. Po drugie – także i w smaku nie jest zbyt słodka, bo zawartość gorzkiej czekolady skutecznie ten smak reguluje. Kolor czekoladowy też jest apetyczny. Jedynym mankamentem było to, że twarda czekolada spowodowała, że szyszki wyszły trochę zbyt kruche i niektóre się rozpadały. Na przyszłość zapamiętam, że albo czekolada powinna być mleczna, albo dodać trochę kajmaku. Ale i tak były pyszne.

Kiedy tak patrzyłam na swoje dzieło, uświadomiłam sobie, że przecież można je zawiesić na choince. Tylko póki masa jest jeszcze luźna i ciepła, należałoby wcisnąć z jednej strony smakołyku na przykład lniany sznureczek do zawieszenia. Myślę, że takie szyszki będą się doskonale komponować na świątecznym drzewku obok modnych ostatnio suszonych plasterków z cytrusów, małych jabłuszek, czy po prostu pachnących bożonarodzeniowych pierniczków. Ot, i gotowa choinka dla łasuchów. Wszystkiego najsmaczniejszego!

fot. Jadwiga Zgliszewska

Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok