Zimne życie
Zmarznięta ziemia i zaspy śniegu,
Białe widoki mroźnej serc zimy,
Pędzące życie w bolesnym biegu,
No i pytanie, dokąd pędzimy?
–
Po co? Dla kogo? Zadaję pytanie.
Iść i zostawiać na śniegu ślady?
Po co trud dzienny? Po co śniadanie?
Gdy żyć się nie chce lub nie da rady.
–
A tak niewiele w życiu trzeba,
Dotyku, gdy się rano wstaje,
Bez masła, czarnej kromki chleba,
Od Tego, który z sercem daje.
Fast-foody życia
Fast-foody życia, sałatki zdarzeń,
Przyprawiające często o mdłości,
To właśnie życie wyzbyte marzeń,
Wyzbyte uczuć, ciepła, miłości.
–
Gdzieś zmutowanym szczęściem żyjemy,
Pakując życie w błyszczące papiery,
Chcemy udawać lub udajemy,
Że uśmiech nasz jest jeszcze szczery.
–
Lecz gdy już świat nie widzi nas,
Gdy przed nim w ciszy się zamkniemy,
Gdy zatrzymamy błędny czas,
Co wówczas w sobie poczujemy?
–
Co w nas zostanie gdy spadnie szata,
Gdy nikt uśmiechu już nie dostrzeże,
Gdy już nie będzie powrotu lata,
A jesień swe owoce zbierze?
–
Gdy staniesz sam, przed sobą w ciszy,
Gdy nagość będzie już nagością,
Gdy głosu twego nikt nie usłyszy,
Czy ty zatęsknisz za miłością?
–
Co powiesz sercu, które wciąż bije?
Choć wkoło nikt już nie ocenia
Ono wiedziało dla kogo żyje,
A Ty czyś dostrzegł te pragnienia?
Pociąg życia
Pędzący pociąg bezsensu życia,
Wiezie gdzieś strzępy naszego ja.
To co zostało, wyszło z ukrycia,
To co nie trwało, choć nadal trwa.
–
Gdzie siebie damy zawieźć w niemocy?
Gdzie uchwycimy przelotny czar?
Czy na przystanku, wśród gromów nocy?
Czy gdzieś wśród zjaw i nocnych mar?
–
Na twarzach złudne maski mamy,
W środku już mało, mało nas.
Z życia kamyczki odrzucamy,
Które wracają nam jak głaz.
–
I tylko to, o czym nikt nie wie,
Chowamy bardzo, bardzo skrycie,
Trzymając blisko, blisko siebie,
Bo to ważniejsze jest niż życie.
–
Droga
Idziemy drogą, szarą od życia,
Szarą od trosk, od zmartwień, łez.
Gdy kamień rani nasze uczucia,
Wmawiamy sobie, że dobrze jest.
–
Myślimy, że dalej będzie łatwiejsza,
Może bez kolców i takiej stromości.
Myśląc, że podróż będzie lżejsza,
Że zobaczymy więcej radości.
–
I znów jest ból i trakt z kamieni,
Może ostrzejszych, bo płyną łzy.
Wierzymy, że kiedyś serce się zmieni,
Że zapomnimy co w nim tkwi.
–
Z obranej drogi zejść się boimy,
By pójść, gdzie serce nam wskazuje.
Dlaczego wówczas nie wrócimy,
W miejsce, gdzie pustki się nie czuje?
Pustka
Po cieniach idę życia nocy,
Czując i widząc tylko rany,
Roniąc łzy bólu w swej niemocy,
Samotny, smutny, niekochany.
Wokoło pustka, choć tyle ludzi.
Życie opada, jak uschły liść.
Ranek nie cieszy, ból serca budzi.
Nie wiem czy warto dalej iść?
–