Mój Michał ma tyle wdzięku
w mowie i ruchach i pląsach!
Jest naturalny i miękki,
nie stroi póz, się nie dąsa…

Dostrzega muszki nad wodą
i w trawie cudeńka liczne,
już się zachwyca przyrodą:
„Pać babciu – ale tu sićnie!”

Ma dobry humor od rana,
nie lubi też błysku fleszy,
gdy „śmutna babcia kochana”
– mocno przytuli, pocieszy…

Szukać by można daleko
też tak uczynnego szkraba:
gdy rano trzeba po mleko,
on pierwszy buty zakłada.

I wzrusza nieraz do płaczu
dziecięca moc „pomyślunku”:
„Dokąd dziś chciałbyś na spacer?”
„Mozie… pódziemy w kielunku?”

Mój Michał – wyznać też muszę –
jest bardzo ładnym dzieckiem.
Te rączki, te nóżki i brzuszek!
I oczy ma takie niebieskie!

Mój Michał ma prawie trzy lata,
kolekcję zabawek – liczną.
I babcię, jak wiele babć świata:
oddaną, i…. mało krytyczną.

Obserwowanie zachowania małych dzieci, to nie tylko duża przyjemność. Ma również walor terapeutyczny. Może bawić, dodawać energii, rozładowywać napięcia. Rosnące w atmosferze miłości i zdrowe dziecko – jest radosne, pełne życia, ciekawe wszystkiego, co wokół. Jego ruchy, jak u dzikich zwierząt – są pełne naturalnej gracji, a uczucia – spontaniczne i prawdziwe. Zanim nie zmącą tego nabywane z wiekiem wady postawy, kompleksy, kindersztuba….

Babcina miłość, w przeciwieństwie do macierzyństwa, nie jest tak obciążona nadmiarem obowiązków i trosk. Przypada na okres większej stabilizacji zawodowej, lub nawet – emerytury. Dlatego dla wnuka ma się zwykle więcej spokojnego czasu i cierpliwości. Jeśli mieszka  blisko –  często lepszą, niż mają rodzice, psychofizyczną „przestrzeń” do kształtowania prawdziwej, uczuciowej więzi. Dziecko potrzebuje dużo czułości. I bardzo łatwo przywiązuje się do tych, którzy mu ją okazują.

Nierzadko się więc zdarza, że kochany wnuk, po wakacjach, nie chce wracać do rodziców. Zwłaszcza,  jeśli ci, zapracowani i skoncentrowani na problemach, nie mają dla niego ani tyle uwagi ani tyle ciepła, co dziadkowie. Więc obie strony muszą uważać. Dziadkowie, by przy całej swojej miłości pamiętali, że to nie oni a jednak ojciec i matka są najważniejszymi osobami w życiu i wychowaniu dziecka. Ich więź z wnukiem nie powinna ani zastępować miłości rodzicielskiej, ani z nią konkurować. Chyba, że są po temu ważne powody. Ojciec i matka muszą też mieć świadomość, że miłość dziecka nie jest darem, należnym im na zawsze. Uczuciowe przywiązanie łatwo jest stracić, przenieść na inny obiekt, „ukraść”. I, że w dzisiejszych czasach, w roli „złodzieja” mogą wystąpić nie tylko kochający  dziadkowie. Może być nim telewizor, smartfon, czy komputer. Potencjalnie – każda, obecna w życiu dziecka osoba, przedmiot czy rodzaj działalności, z którą kontakt staje się dla niego najważniejszy i pożądany bardziej, niż obecność rodziców.

Od czasu, gdy  napisałam ten wiersz, minęło ponad 20 lat. Wszechobecne dzisiaj techniczne wynalazki –stanowią poważną konkurencję dla spacerów, rozmów i  wspólnego z dzieckiem odkrywania „w trawie cudeniek licznych”. Mój  dorosły wnuk też jest dzisiaj  sprawnym  użytkownikiem wielu z nich. I, wspierany przez ojca, bardzo dba o to, by babcia pod tym względem  nadmiernie nie odstawała. Choć od dawna nie mieszkamy blisko, staramy się spotykać tak często, jak się da. Pozostała nam też taka sama, jak kiedyś, radość ze wspólnie oglądanych filmów, pływania, spacerów…. Tylko wtedy, to ja „zabierałam” wnuka na spacery, dziś – mój Michał zabiera tam mnie.

Lucyna Śniecińska
Podlaska Redakcja Seniora Suwałki