STARY ALBUM

Gdy spojrzałem na ten album…
I go wziąłem w swoje dłonie…
Moje serce bić zaczęło…
Głośno jak… pędzące konie!

Pociemniałe już okładki…
Ale jeszcze w krzepkim stanie…
Pewnie je wykonał dziadek…
Pomyślałem patrząc na nie!

Album gruby… grube kartki…
Ze zdjęciami w zgrabnych wcięciach…
Wszystkie już pożółkłe nieco…
A kto na nich?… brak pojęcia!

Ale już po pewnej chwili…
Zauważam podobieństwo…
Jakże mógłbym je zapomnieć…
Ci na zdjęciach to… rodzeństwo!

Buzie młode… uśmiechnięte…
Dobrze wiem już teraz czyje…
Choć od dawna są już w niebie…
Wspominamy je wciąż mile!

Zdjęcia dziadka… babci… stryjów…
I z pewnością innych przodków…
Pochłonęły mnie bez końca…
Jakbym z nimi był… tam w środku!

Wiersz ten kończę… tymi słowy…
Stare zdjęcia są jak pomnik!
Może kiedyś… jak ja dzisiaj…
Ktoś na fotce… mnie przypomni?

MARZENIE… PRAGNIENIE

Czy marzenie jest pragnieniem…
Zastanawiam się czasami…
Bo i wynik bywa różny…
Mówiąc szczerze między nami!

Bo gdy w temat się zagłębiam…
I odpowiedź jest… tuż… tuż…
Już wyciągam po nią rękę…
A tam pustka… na niej kurz!

I ten temat znów powraca…
Za czas jakiś… oczywiście…
Znów marzenie… i pragnienie…
W myślach jak… na wietrze liście!

Ale tak na chłopski rozum…
Pragnąć… czyli chcieć fizyczne…
A marzenia są w mej wizji…
Czyż nie myślę dość logicznie?

Gdy coś pragniesz z większą siłą…
Zwiększasz tym swą moc i chęci…
A marzenia?… możesz mieć je…
…Dzięki myślom… w swej pamięci!

ZŁOTE GODY (z uśmiechem)

Wydarzenie owszem… zacne!
Z lubą swoją przez pół wieku?…
Rzecz nie łatwa i nie prosta…
Czy rozumiesz to człowieku?

To nie żadne coś tam… coś tam!
To nie żadne śmichy chichy!
Lat pięćdziesiąt… tylko z jedną…
To jak żarcie z jednej michy!…

Za radości… łzy… cierpienia…
Za rzecz wielką i detale…
Dziś nagrodą za to wszystko…
Dostaniemy dwa medale…

Oczywiście… że po jednym…
Jakże może być inaczej…
Rzecz wiadoma… człowiek biedny…
I nagroda taka raczej!

Burmistrz złożył gratulacje…
Były zdjęcia… miłe słowa…
Przypiął nam też po medalu…
Życząc przy tym szczęścia… zdrowia…

A tuż przed rozejściem ciżby…
Tradycyjny łyk szampana…
Śmiać się z tego mam… czy płakać?
Co mi radzisz dziś… kochana!

JUŻ JEST TU!

Już zjawiła się… już jest tu…
Całym sobą już ją czuję…
A szczególnie o poranku…
Gdy skowronek wyśpiewuje!

Dobrze wiecie o czym piszę…
Oczywiście… że o wiośnie…
Bo gdy widzę jej symptomy…
Zawsze witam je radośnie!

I radośnie… i serdecznie…
O czułości nie wspominam…
Ta jest zawsze w pierwszym rzędzie…
Przecież wiosna to dziewczyna!

Młoda… piękna… kolorowa…
W wianku z mniszka lekarskiego…
Po kwiecistej hasa łące…
Jednym słowem… coś pięknego!

Gdy cię budzi klekot boćka…
I szczekanie psa w obejściu…
Musisz wiedzieć… że już jest tu…
…Że już przyszła… jest na miejscu!

Lekka… zwiewna i pachnąca…
Rozśpiewana i tańcząca…
Wielką radość nam przyniosła…
Ta cudowna… nasza wiosna!

JESZCZE (z uśmieszkiem)

Jeszcze mogę po kropelce…
Sączyć to co jest w butelce…
Lecz zaznaczam… już nie wiele…
Moi drodzy przyjaciele!

Raz gdy kilka kropli więcej…
Oczywiście delikatnie…
Wysączyłem z namaszczeniem…
Już myślałem… że mnie zbraknie!
I… co wtedy by się działo…
Na tym biednym Bożym Świecie?
On beze mnie… nie istnieje…
Dobrze przecież… o tym wiecie!…

Nic na szczęście się nie stało…
Krople sprawnie wsiąkły w ciało…
Nawet wzrok się stał bystrzejszy…
A i jakby… krok pewniejszy!

Lecz nikomu nie polecam…
Takie krople to nie świeca…
W świecy gdy się knot wypali…
Wosk bez niego się nie spali!

Wiesław Lickiewicz