foto: Robert Balicki

_
Opowieść z dzieciństwa 

pamiętam
nikt nie czytał mi bajek
nie uczył ojczystej mowy

w chłopskiej rodzinie mówiło się zwyczajnie
jak tutaj na Podlasiu od lat

byłem małym chłopcem a nie umiałem rozmawiać
tak jak uczą w szkołach 

ojciec ani matka nie brali mnie na kolana
mieli swoje zajęcia inne obyczaje 
niż te z dobrych domów 

kiedyś była uciecha
przyszedł z wizytą chłop ze wsi 
huśtał mnie i brata na nodze

do snu nikt nie utulał 
nie śpiewał kołysanek 

ptaki uczyły mnie mowy
polne wiatry – słuchania 
łąki i zboża – wrażliwości 
rzeka ciszy 

zostałem z ludźmi lasem i burzą
przyklękam pod przydrożnym krzyżem
piszę wiersze…

Uskarżam się…


Uskarżam się,
że mi nie po ludzku,
że mi nie po człowieczemu,
że mi nie tak wyszło,
jak miało być.


Uskarżam się,
że mi jest inaczej,
niż u większości ludzi,
że mi nie po mojemu,
że mi nie po swojemu.


Uskarżam się –
dniem i nocą –
nawet i we śnie,
że mi jest źle –


uskarżam się…

Na niebie i ziemi


Pierzaste anioły płyną leniwie, 
jakby stały w miejscu, 
w dodatku nisko tak,
że bociany w podniebnym locie,
szukając do lęgów gniazd,
powietrzem muskają je.


Jak widzisz, nie tęskno mi
do wielkich miast, 
bo cóż tam ujrzałbym,
całodzienny ludzki zgiełk.


A tutaj wiosenny ptasi śpiew,
rozkwit drzew,
zielone trawy źdźbła, 
skaczą kosy dwa,
z piersią do przodu kawka szła, 
szukając pożywienia srok ze sobą gra, 
ale w tym ptactwie najdostojniejsze tylko sójki są –
skacząc z olchy na olchę zabawa trwa.
Zdaje się, że tutaj tylko woda niezmienną jest.

Za jednym wszyscy

Ptaku, mój ty miły,
śpiewem radość
w serce me wlewasz,
jak miód do ust podając.


Ku uciesze mojej, 
na drzewie ptaki inne tańczą –
w śpiewie chcą być
nie gorsze od ciebie.


Mnie nic nie pozostaje,
jak na to duszą patrzyć,
sercem słuchać… 

Tutaj, gdzie mieszka matula 

Tutaj, gdzie mieszka matula,
skowronki w powietrzu na wdechu
i wydechu śpiewają…


A mnie taka tęsknota za tym naszła,
skoro moje dzieciństwo przypominają.
Szukam ich wzrokiem po niebie –
i ot, słyszę, a nie widzę.
Lecz to ani ból, ani przywara,
a tylko radość po niebie ich szukania…

Na wieczór po deszczu

Niebo płonie za lasem,
a tutaj nade mną,
pochmurne przyciemnia krajobraz,
ptak tylko na tyle upiększa,
gdy przeleci czasem.


Mlecz okrył się snem,
zniknął, choć jest.
Zieleń bujna zieleń
w bezruchu zastygła,
wieczór już jest.


Gdy pójdę spać,
co mi się przyśni
lub w co z nocą będę grać,
życia moja poezjo?

Katolicyzm 

Nie wyznaję żadnych bogów,
Znam tylko jednego Boga.
Od kołyski uczono mnie Miłości,
Kiedy jeszcze z trudem przekraczałem
Przeszkodę chałupy progów.
I po dzisiaj Boga w sercu noszę,
I nosić będę aż pomrę.
Z Bogiem łatwiej cierpienie znoszę
I żyć po śmierci będę.

 

                                                      Mieczysław „Mietko” Borys