foto: Cezary Kadzewicz


_
Moja mała szara przyjaciółka i… doły i dołki

Któregoś dnia, a było to jakiś czas temu, moja mała szara komórka, zdziwiona moją ciągłą bezczynnością, moją negacją własnej osobowości, a co za tym idzie również negacją sensu działania, wyszła przed monitor, usiadła na klawiaturze i zakładając jedną nóżkę na drugą, patrząc na mnie z wyrzutem, zapytała:

– Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co robisz? Swoim złym humorem, brakiem optymizmu zarażasz innych. Nieodwracalnie wyrzucasz dni z kalendarza swojego życia, pozostawiając je niezapisane, wykreślone z pamięci. Czy uważasz, że stać cię na taką rozrzutność, na takie życiowe marnotrawstwo?

Popatrzyłem na nią zdziwiony, że nagle mnie zauważyła. Przecież zdarza mi się to co jakiś czas, prawie cyklicznie. Tyle tylko, że owe cykle są nierównomiernie rozrzucone w czasie, a zdarzenia zróżnicowane w natężeniu.

– Zostaw mnie w spokoju – odpowiedziałem. – Muszę to przetrawić w sobie jak zły obiad. Poodbija mi się i przejdzie. A w ogóle – ciągnąłem dalej rozżalony. – Czy interesowałaś się, jakie są przyczyny tego stanu rzeczy, co sprawia że tak się czuję? Widzisz, nic mi ostatnio nie wychodzi. Nie mogę dojść do pełnej sprawności po wypadku, drażni mnie wszystko wokół, wszystko dzieje się nie tak, jakbym chciał. Nie mogę znaleźć pracy, denerwuję najbliższe mi osoby i, co najgorsze, nie wiem czym. Staram się być miły, ale to mi najwidoczniej nie wychodzi. Jestem nieudacznikiem, nawet klucze od domu zostawiłem dzisiaj w skrzynce na listy. No, sama powiedz, czy to jest normalne? A przecież to nie wszystko. Mógłbym wyliczać jeszcze długo to, co mi nie wychodzi, co sprawia, że jestem tak załamany, że mam po prostu psychicznego doła. Tylko nie mów mi, że inni mają gorzej, bo to żaden argument. Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego ja mam czuć się lepiej dlatego tylko, że inni mają gorzej ode mnie.

Zapadła cisza. Słychać było tylko szum wentylatora w komputerze. Moje maleństwo siedziało tak jak przedtem, tylko podparła łapką główkę i przyglądała mi się. Trwało to jakiś czas. W pewnej chwili wstała, podeszła, delikatnie pogłaskała mnie po głowie, pocałowała w policzek i zaczęła coś mówić. W pierwszym momencie nie bardzo to do mnie docierało. Byłem zbyt skupiony na sobie. Tylko ja, mój problem i gdzieś daleko – cała reszta świata. Dziwnie się rozkleiłem. Jednak po chwili zaczęły do mnie docierać najpierw pojedyncze słowa, a potem już całe zdania.

– Popatrz na mnie… Spokojnie…  Popatrz na mnie. Już dobrze?

I widząc, że zaczyna coś do mnie docierać, mówiła dalej:
– Chyba cię rozumiem i widzę, gdzie popełniasz błąd w myśleniu, a mianowicie w samoocenie i w ocenie sytuacji. Nie próbuję bagatelizować twoich problemów, nie zrozum mnie źle, ale? Właśnie ale – ciągnęła dalej – dlaczego widzisz tylko te złe strony ostatnich zdarzeń? Wiem, spiętrzenie przeciwności wyolbrzymia je w twojej wyobraźni. Nadmiar ich wytrąca ci broń z ręki, którą jest siła woli, pewność siebie, że wszystkiemu podołasz, wszystko potrafisz. W pewnym momencie sam mówisz, że nie masz już sił. Ale czy na pewno ich nie masz? Czy może tylko nie chce ci się już walczyć z życiem o swoje, przenosić, może nawet czasami za duże, jego ciężary, wyciskać z siebie resztki możliwości podołania przeciwnościom? Może po prostu zabrakło ci motywacji, nie tej zwykłej, codziennej, ale tej wielkiej, zmuszającej cię do kolejnego dużego wysiłku?

– W całej tej sytuacji twoja samoocena odgrywa wielką rolę. Popatrz więc na siebie inaczej. Na to, co już dokonałeś, na wszystko, co wydawało ci się wcześniej niemożliwe, ale dzięki uporowi okazało się nie takie straszne. Na sposób, w jaki jednak udało ci się zdobyć to wszystko, co masz, co dałeś i dajesz innym. Czy tak wygląda nieudacznik? Czy tak wygląda ktoś, komu w życiu nic nie wychodzi? Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale na pewno możesz go nie utracić. Nie trać ich więc. To zależy tylko od ciebie. Nie skracaj swego życia bezsensownie.

– Nikomu nie jest zagwarantowana radość życia. Od życia dostajemy tylko czas i przestrzeń, a do nas należy zapełnienie ich radością. Wiem, może nie podniosłam ciebie na duchu, ale chciałabym, abyś to zrozumiał i sobie nareszcie uświadomił, że jesteś tyle wart, ile warte jest to wszystko, czego dokonałeś. Że jesteś silny, że potrafisz o wiele więcej znieść niż ciebie spotyka. I jeszcze jedno, najczęściej nie jest faktycznym problemem to wszystko, o czym mówimy, ale to co nas w tej chwili najbardziej zabolało. A do tego tylko dokładamy całą resztę. Spróbuj więc nie poddać się właśnie temu jednemu zdarzeniu, a z całą resztą, spokojnie sobie poradzisz.

– Nikt za ciebie nie rozwiąże twoich problemów, ale aby sobie z nimi poradzić, musisz uwierzyć w siebie, w to, że potrafisz, że wiesz, po co żyjesz. Ludzie nie są istotami słabymi, oni takimi tylko czasami bywają. I jak powiedział Karl Waggerl, jest tylko jedno lekarstwo na duże kłopoty – to małe radości.

Zastanowiłem się nad tym. Chyba miała rację. Muszę na kartce zapisać to wszystko, czego w życiu dokonałem, z czym sobie poradziłem i obok to, z czym nie dałem sobie rady, co zawaliłem. Dopiszę przyczyny ewentualnego niepowodzenia i zobaczę jaki wyjdzie bilans. Może coś wtedy nareszcie sobie uzmysłowię?

A swoją drogą, to chyba znowu zacznę kompletować małe radości, bo to naprawdę pomaga i nie wymaga tak wielkiego wysiłku.

Cezary Kadzewicz