foto: pixabay.com

_

Modlitwa poranna

Otworzyłeś przede mną Stwórco
dnia nowego furtę

na radość i na smutek
na łaskę i niełaskę
na pragnienie
spełnienie i niespełnienie
na słońce i na chmury
na lekkość sumienia
lub jego ciężar ponury
na pogodę i deszcz
na skowronka śpiew
na szyderstwo i kpinę
na skruchę i na żal
na przyjaźń i na wraży gniew
na uciechę i bal
na spożywanie chleba powszedniego
albo i na brak jego
na błękit nieba
szum zboża w polu
chabry maki kąkole
na lasy wody przestworza
na pracę
aż boli głowa albo kark

wszystko przyjąć jestem gotowa
z nadzieją że moje dzisiaj
dane mi nie ostatni raz…

* * *
Rano codziennie od nowa
w przebudzeniu się rodzę
w dzień rosnę dojrzewam
południem rozkwitam
więdnę powoli wieczorem
nocą całkiem usycham
aby umierać przed świtem

skazana na ileś odrodzeń
nieśmiało otwieram oczy
na słońce deszcz i na wiatr
na wszystko co spotkam po drodze
na taki jaki jest świat

na szarość bezdenną za oknem
na mgły jak brudna wata
albo na promień słońca
sączący się zza firanek
w pogodny ranek

i już wiem że po nocy
dla tego jednego poranka
kiedy znów się obudzę
warto otworzyć oczy
by śpiewać tańczyć i mówić
dziękuję
dziękuję
dziękuję!

Modlitwa niepokorna

Ojcze nasz
który jesteś w niebie –
dziś modlitwę niewyuczoną
zanoszę do Ciebie

imię Twoje niech się święci…
wszyscy lubimy
mieć bóstwa na podorędziu
w razie tonięcia

i niech przyjdzie królestwo Twoje –
kiedyś tam…
ale dzisiaj
pozwól rządzić nam
choć rządy to marne!
wszak dałeś nam wolną wolę
teraz nie możesz jej zabrać!

wprawdzie nie zawsze moja
z Twoją się zgadza –
lecz za przywileje raz nadane
nie powinieneś karać!

chleba – tak
daj mi
nie tylko na dzisiaj
także na jutro pojutrze
i zawsze do syta
najlepiej za darmo
mnie nakarm

i odpuść mi winy…
chociaż niełatwo Ci będzie
ale Ty
nie tak samo jak ja –
pięknym za nadobne
przecież
jesteś samym Dobrem

i nie wódź na pokuszenie
na wykroczenia przymknij oczy
bo z pokusą niełatwo walczyć

ale ode złego? –
o! zbaw mnie!
chyba wybaczysz…

Wieczorny rachunek sumienia

Gdy wieczorem rozkładam
szachownicę dnia –
kroplę czasu
w oceanie wieczności
pełna pokutnej skruchy
rozpoznaję mozaikę
pól jasnych i ciemnych

czerń groźnie się sroży
biel uśmiecha pogodnie

w moim wieczornym rachunku sumienia
nie umiem całkiem oddzielić
ciepła od lodowatości
blasku od cienia

targam się
żałuję
przepraszam

i obejmuje mnie skrzydłami
Anioł Przebaczenia

Kochać

Panie
bliźnich kochać trudno –
jeden łajdak
drugi głupiec
następny obłudnik

a Ty umiałeś jednakowo
brać w ramiona
Piotra i Łotra
przebaczyć Magdalenie
pochylić się
nad jej starganym życiem
sumieniem
i włosami
którymi wytarła ci stopy
zroszone własnymi łzami

a ta względem Hioba
to tez miłość
choć niemożliwym pojąć
na ludzki sposób
że i tak można kochać

więc czemu w naszym życiu
tak mało miłości
zwyczajnej
prostej
bez patosu
a najmniej takiej
co to niby nic takiego –
kochać innych
jak siebie samego?

Prośba o wiarę

Wołam do Ciebie Panie
z mojej roztrzaskanej łodzi
ja zagubiony rozbitek

spraw niech rozstąpią się fale
chcę iść do Ciebie
zanim łódź się wywróci
a tu stale
ta morska toń
zanurzam stopę z obawą
że pójdę na dno

kłębią się morskie bałwany
gdzie się ukrywasz Panie?

podaruj mi wzrok widzący
co zobaczyć warto
i racz uczynić ślepcem
gdy na niegodziwość
patrzeć wypadnie

przywróć ostrość spojrzenia
błagam o łaskę
abym dojrzała
z tonącej łodzi Ciebie
oraz tę ścieżkę
która tam wiedzie
po wodzie

chociaż się lękam
bo pełno jej wszędzie

Jadwiga Zgliszewska
Redakcja Podlaskiego Seniora Białystok

_