CHMURY I WIATR

Po bezkresnej głębi nieba…
Jak żaglowce wiatrem gnane…
Płyną chmury różnorakie…
Od skupionych po… szarpane!

Wiatr je goni… rwie… popycha…
Skręca w lewo… to znów w prawo…
Czasem nawet nimi kręci…
Przytupując przy tym żwawo!

Na tle nieba błękitnego…
Czy w księżyca srebrnym świetle…
Wiatr szaleniec szarpie chmury…
Pogwizdując czasem  wściekle!

A te grzeczne jak baranki…
Bez sprzeciwów… bez zaprzeczeń…
Płyną tam… gdzie wiatr im każe…
Tak już jest tu… na tym Świecie.

TYLKO NA ŁĄCE

Nie uświadczysz tych kolorów…
Nigdzie poza… łąką kwietną.
Wśród soczystych traw zielonych…
Kwiaty ziół… jak gwiazdy świecą!

Co ja plotę… jak perełki…
… Rozsypane… kolorowe…
A w dodatku… tak pachnące…
… Że aż kreci mi się w głowie!

Nie ma gdzie postawić stopy…
Tak by kwiatów nie podeptać!
Idę więc po łące wolno…
Obserwując barwny spektakl!

Tu bylica… tam bławatek…
Obok nich… dziewanna złota…
Nieco dalej… mak z krwawnikiem…
I z wielkimi liśćmi łopian…

Moje oczy lśnią z zachwytu…
Kiedy patrzę na to wszystko…
Na te kwiaty… na motyle…
Na to całe… widowisko…

Wiersz ten piszę w środku zimy…
Przed oczami mając ciebie…
Jakże cię nie kochać łąko…
Tyś lekarstwem mym… i chlebem!

ŚWIĘTA… ŚWIĘTA I PO…

Już oddycham z wielką ulgą…
Święta… święta i po świętach!
Wreszcie spokój… wreszcie cisza…
Choć wciąż w uszach brzmi kolęda!

Wszystkie media… oprócz prasy…
Prześcigają się w nagraniach…
W żłobie leży… Pójdźmy wszyscy…
Słychać od samego rana!

A w galeriach jak i w sklepach…
Mam na myśli te sieciowe…
Od przeróżnych pastorałek…
Aż się mózg lasuje w głowie!

Ale wreszcie już po świętach…
Nie to… że nie lubię ich!
Lecz ich przesyt się pamięta…
O czym właśnie piszę dziś!

A… że pamięć jest zawodna…
Może chcemy by tak było?…
Święta… święta i po świętach…
Za rok znowu… będzie miło!

JESTEM CHORY

Jestem chory… łamie w kościach…
Kręcą mięśnie… łupie w krzyżu…
Na dodatek boli głowa…
A tu mediach wciąż… o niżu!

Wiem… to wszystko przez pogodę…
Ona winna jest… i koniec…
Kiedyś zimą… zima była…
Teraz zimą w błocie toniesz!

A wirusy… proszę ciebie…
Choć są wcale… niewidoczne…
Dają wszystkim do wiwatu…
…I tak dzieje się… corocznie!

W tym wypadku… antybiotyk?
Chroń nas przed nim… Panie Boże!
Zapalenie bakteryjne?
W tym wypadku owszem… możesz!

Jeśli nie chcesz… to ci radzę!
Miód… spirytus i herbata…
Lecz mój drogi… na wirusa…
Nikt nie uplótł dotąd… bata!

SUMIENIE JAK KAC

Nikt nie widzi go… nie słyszy…
Ale gryzie nas…  czasami…
Ja go zwę… moralnym kacem…
Tak potocznie pomiędzy nami!

Tak kochani… to sumienie…
Każdy z nas je mieć powinien…
Jeśli komuś go zabraknie…
Z braku norm moralnych… gnije!

Bo sumienie to kryterium…
W ocenianiu swoich czynów!
A gdy zło się z dobrem miesza…
Nie ma Panie Boże… zmiłuj!

Brak sumienia… to brak zasad…
… Brak etyki… moralności!
Taki człowiek jest zwierzęciem…
Pozbawionym cech ludzkości!

Wiesław Lickiewicz