Józefa Drozdowska
Szkoła
Przeglądam swój pierwszy album
pośród jego kart słychać
dzwonienie szkolnego dzwonka –
zziajany Janek ogłasza
zdeptanym ścieżkom aż pod rozłożysty
kasztan na boisku
że już za chwilę lekcja
Kilka kartek dalej leży spokojnie
wśród pęków wiejskich kwiatów –
ku niebu poniosły go konie
Pan woźny który też już spoczywa
na cmentarzu wybija nam miotłą
z głów psikusy i przy tym głośno krzyczy
nikt z nas mu nie złorzeczy
a co najwyżej robi mu głupie miny
myśląc że od nich znieruchomieje mu ręka
Białymi kołnierzykami u fartuszków
z granatowej tafty szeleszczą pierwsze
uściski i przyjaźnie spisywane pod ławkami
W harcerskim mundurku i przykusych spodenkach
na ganku szkolnym stoi wspięty na palcach mój brat
który chciał zostać malarzem gołębi
a dawno już w niebie szkicuje skrzydła aniołów
Na innej fotografii alejka szkolna
kwitnie w wiecznie bordowych georginiach
żwir strzela spod naszych sandałków aż do szyb
czuję ten wiatr który wciąż owiewał szkołę –
to my pędziliśmy przed siebie
do miejsc z których teraz wspominamy
Na jednym ze zdjęć w jesiennym słońcu
lśni odpadła dachówka i widać że Jadzia miała
inny jeden guzik u płaszcza − oto moja szkoła
mieści się na kilku fotografiach
i w sercu które wydzwania na brzegu
rzeki zwanej czasem – może już pora
na moją ostatnią lekcję
–
1995
–
Z tomiku Rzeka Siloe, Białystok 1998.
Nasza Pani
Wraca do mnie czasami z oddali
Nasza pierwsza klasa
I Pani o jasnych oczach
W zeszycie pod kolorowym szlaczkiem
Stawia piątkę z dużą kropką
Łagodnie gładzi mnie po głowie
I bardzo wierzy
Że zdobędę ten ogromny świat
Który poczyna się we mnie
Wraz z pierwszymi literami: „a„ i „b”
–
1995
–
Podlascy twórcy dzieciom. Wybór wierszy, wybór, oprac. i wstęp Anna Nosek, Białystok: Książnica Podlaska im. Łuksza Góreckiego, 2009, s. 26
Jolanta Maria Dzienis
Na pożegnanie Dziekana
Dzisiaj w Dziekanacie żal straszny od rana,
Bo żegna się z nami osoba kochana.
Kim jest ta persona?- pytanie się rodzi,
We łzach odpowiadam – to Dziekan odchodzi!
–
Przez lata tu z nami przebywał codziennie
I radą wciąż służył – słuszną nieodmiennie.
A teraz odchodzi – tak nam obwieszczono,
Zostawiając w smutku dziewcząt swoich grono.
–
Nie tylko Dziekanat tak wzdycha i płacze,
Studenci też cierpią, tak jest – nie inaczej!
Bo taki był z niego przyjaciel i chwat,
Że zdążył go poznać i pokochać świat.
–
Imię jego chwałą i dzielnością słynie
W Polsce i Sudanie, w Indiach, Ukrainie!
Ma przyjaciół oddanych jak Ziemia szeroka,
Więc dzisiaj łza płynie z niejednego oka !
–
Lecz cień uśmiechu czai się w ukryciu,
Bo szczęście się rodzi we łzach – jak to w życiu,
Gdyż chociaż opuszcza dziś nasze podwoje,
Będzie wciąż w pobliżu – dalej dwa pokoje!
–
maj 1992
Joanna Pisarska
To tylko pożegnanie
stoisz w progu który trzeba przestąpić
pozostawiając wszystko co zapisało się
odręcznym pismem serca
–
krok pierwszy
i nie widzisz już rzędów ławek
które pociły się tak obficie
od namysłu nad nieodgadnionym
–
krok drugi nie widać ramion
opartych o pulpity ciężarem życia
i dłoni przesuwających się w rytm
niepewnych odkryć
–
trzeci krok i nie ma oczu
które tak długo i boleśnie
wypatrywały w twojej twarzy
oznak zrozumienia
–
uwolnione przez chwilę krążą
trzepocząc bezradnie
by zaraz złapać powiew wiatru
jak ptaki które wyfrunęły z gniazda
i płyną w nieodgadnioną już dla ciebie dal
–
twoje pożegnanie jest bardziej trwałe
niż mury które wciąż będą otulać
kolejne i kolejne pokolenia
ptaków
–
więc jeszcze chwilę stoisz w progu
zanim pożegnasz wszystko
co zapisało się serdecznie
–
może piórem
a może skrzydłem
–
9.06.22.
Jola Taraszewska
Dla naszej Pani
Nasza Pani jest jak wiosna
Kolorowa, uśmiechnięta
Wszystkie dzieci ją kochają
I na co dzień i od święta
Dziś jest Dzień Nauczyciela
Wszyscy biegniemy z kwiatkami
Potem sto lat zaśpiewamy
Żeby była zawsze z nami!
–
Jadwiga Zgliszewska
Moim nauczycielom
To dla ciebie pani Krysiu – serce,
która ręką z piórem kierowałaś,
jako żeś nauczycielką pierwszą,
chociaż przez rok troszeczkę niecały.
–
Dziękuję ci też, panie Henryku,
co to po mnogich latach dopiero,
kiedy się wznosisz już wśród błękitów,
wreszcie rozumiem cię i doceniam.
–
Tobie również, Panie Bogusławie,
w którym wiele dziewczyn się kochało,
dziś dostrzegłam, że miałeś i… wady!
Nikt wszak nie jest całkiem doskonały.
–
Wnet liceum i świat się rozszerzył,
wydawałoby się – bujna młodość…
Trudny wiek ze średnich szkół młodzieży
pozaciemniał cnót belferskich mnogość.
–
Że wyróżnić teraz nie potrafię
nawet swej wychowawczyni Basi,
żałowanej, bo przedwcześnie zmarłej –
za brak smutku szczerze dziś przepraszam…
–
Autorytet tych z wyższych uczelni
w obfitości już rozpoznawałam.
Ot, jak ten opiekun roku – Jerzy,
wnet profesor, co został dziekanem.
–
A poczciwy doktor, pan Bazyli,
którego odkryłam po raz… drugi!
Gdy w liceum go nie doceniłam;
na podyplomowych spłacam długi.
–
I Alicja Anna, profesorka
co w poszukiwaniach naukowych
krętą ścieżką wiedzy prowadząca,
wspólnie ze mną przemierzała drogę.
–
Wreszcie pani profesor Henryka –
autorytet niekwestionowany!
Oto hołd swój skromny dla nich wszystkich
ułomnymi dzisiaj ślę zwrotkami.
–
Rzeczypospolite przecież takie
będą jakie młodzieży chowanie,
a więc niechaj dla nich moja pamięć
oraz wdzięczność – nigdy nie ustaną!
Nieudawana miłość
Patrzeć w niewinne oczy dziecka
jak wiosennie dziewiczy
lazur nieba
–
trzymać małą piąstkę
w swojej ciepłej dłoni
ufnie weń włożoną
–
zostać oplecioną
zarzuceniem chudych rączek
niczym muśnięciem gałązki
–
i jeszcze otrzymać podarunek
nabazgrany jednym kolorem kredki
i całym małym sercem
– koślawy rysunek
–
poczuć niezdarne
wdrapywanie się na kolana
i wyszeptane do ucha:
„ja kocham panią!”…
fot. pixabay.com