Na wieś część XXIX – Kruczkiem prawnym do rejenta

Pieniądze zebrane, hektary zaorane, „Cytrynka” gotowa do przeprowadzki, a moi spółdzielcy jakby o mnie zapomnieli. Było umówione, że to oni zorganizują rejenta i zawezwą nas na podpisanie umowy. Podczas którejś z rzędu rozmów telefonicznych wydłubałem z nich informację, na czym polega problem. Otóż RSTZ Danowo została postawiona w stan likwidacji z powodu niedoboru członków. Ustawa wymagała co najmniej jedenastu, a było ich tylko dziewięciu. Natomiast decyzję o sprzedaży mienia Spółdzielni podjąć musi jej Walne Zgromadzenie, a ono według ustawy nie istnieje. No i Wojewódzki Zarząd nie wie, co z tym zrobić. Ja też nie wiem, ale wiem, że prawo nie przewiduje sytuacji bez wyjścia. I wiem, kto może znaleźć wyjście. Sunę więc do Bolka – mojego starszego kolegi wykładowcy, który niegdyś nauczał mnie spółdzielczości. Bolek nie tylko wie jak, ale wie też gdzie i umawia nas w Centralnym Związku Spółdzielni Rolniczych. Bowiem to Zarząd Krajowy Związku może podjąć, w zastępstwie nieistniejącego Walnego Zgromadzenia, decyzję o sprzedaży. I tak gdzieś z początkiem grudnia meldujemy się w antyszambrach Prezesa Zarządu. Wita nas kolega Bolka w randze radcy prawnego. Uświadomiony już wcześniej przez Bolka w czym rzecz, proponuje mi instrukcję rozmowy z Prezesem, i to z ciekawym zastrzeżeniem: „Ja w ten sposób dodaję roboty Prezesowi, choć przede wszystkim sobie, więc nie mów, że to ja tak doradziłem. Bo Zarząd zbierze się dopiero pod koniec lutego, więc delikatnie zasugeruj, by załatwić twoją sprawę kurendą”.

Kurenda polega na tym, że teoretycznie Prezes, a praktycznie Radca, dzwoni do każdego członka zarządu i referuje mu sprawę, po czym pyta o jego decyzję. Gdy telefoniczne decyzje dadzą zdecydowaną większość, Prezes jednoosobowo podpisuje decyzję w sprawie, a formalnie przegłosowuje ją na najbliższym zebraniu Zarządu.

Prezes zdziwił się nieco, skąd ja znam taki kruczek prawny, więc wyjaśniłem, że musiałem znaleźć jakiś sposób, bo życzliwi sąsiedzi rozmontowują i wynoszą po kawałku spółdzielcze maszyny. To go przekonało i polecił przyjść za dni kilka po gotową decyzję. A uczynny Radca na wychodnym doradził: „Zbieraj wszystkie papiery wskazujące, że to jest jedyna sensowne rozwiązanie kłopotów tego kołchozu. Bo ta transakcja idzie pod prąd partyjnej polityce, więc nie wiadomo kto i kiedy może się do niej przyczepić”.

Wojciech Więckowski