Śnieżne gwiazdki…

Z kropel wody… śnieżne gwiazdki…
Jak prawdziwy… cud natury…
Wszystkie w kształcie… sześciokąta…
Spadające zimą z góry…

Nawet słaby podmuch wiatru…
Często je wprowadza w tan…
I wiruje z nimi dziarsko…
Wprowadzając gwiazdki w trans!

Widok wprost niesamowity…
Gdy się z dołu… patrzy na nie…
W słońcu skrzą się… jak brylanty…
Bardzo pięknie… szlifowane!…

A gdy ziemię już osiągną…
W białą kołdrę się zamienią…
By do wiosny… chronić to…
Co ma pokryć się… zielenią!

Dzika grusza

Pod starą podlaską wsią…
Pomiędzy chłopskimi lasami…
Posiadam od lat wielu… łąkę…
Którą odwiedzam czasami…

Odwiedzam i zawsze podziwiam…
Dziko… rosnącą tam gruszę…
Kto ją posadził… nikt nie wie…
Ja też tego wiedzieć… nie muszę…

Drzewo jest duże i piękne…
Z koroną… kłującą jak ciernie…
Które… jak „straż osobista”…
Z pewnością …chronią ją wiernie.

Jej wnętrze… to istna… oaza
Tam ptasie gniazda… są zawsze…
Tak samo jest… i tym razem…
Aż w oczach… zrobiło się jaśniej!

Jestem wprost przekonany…
Że ptaki… tu ciągle nocują…
Bo świadczą o tym ich  piórka…
Które tu wkoło… fruwają…

Pełno też… różnych odpadków…
Jak i owoców jej cierpkich…
Pod liśćmi… istna spiżarnia…
Dla ptaków… i mniejszych, i większych.

Żegnam się z łąką i gruszą…
Odwiedzę je pewnie… za rok!
Niestety… już iść jednak muszę…
Śnieg prószy… zapada też mrok…

Oj ty… tęsknoto…

Tęsknoto… nieszczęsna tęsknoto…
Tyś mi niepokój wszczepiła…
Jesteś nieznośnym uczuciem…
Pragnę… byś mnie opuściła!

Jestem człowiekiem wrażliwym…
A ty mnie nękasz przeszłością…
Wiem… że to czynisz świadomie…
Moja ty smutna… emocjo!

Jeżeli… łez kilka uronię…
Choć nie wiem… czy stanie się tak…
Lecz zawsze… w dobrym jest tonie…
Gdy w oku zakręci się łza!

Przeszłość… będę swą kochał…
I będę o niej… pamiętał…
Ale… nie chcę już… tęsknić…
Chyba…że tylko od święta!

Adwent

Adwent… jest to czas pokuty…
Dni odnowy… nawrócenia…
I czekaniem… na Chrystusa…
Na noc… jego narodzenia…

Pora więc się już otrząsnąć…
Z prozaicznych spraw codziennych…
I zatęsknić… za Jezusem…
Czas adwentu… jest dla wiernych!

Spójrz przez pryzmat serca swego…
Na czas z którym… się zmagałeś…
I zastanów się… dlaczego?…
Nie zrobiłeś… tak, jak chciałeś?

Adwent… jest to czas pokuty…
Jest pokuta? Jest poprawa!
Wierzę że… w następnym roku…
O tej porze… będą brawa…

O roratach… też pamiętaj…
Bo to msze… ku czci najświętszej…
Bóg się rodzi… moc truchleje…
Słowa kolęd… są przepiękne…

To prawda… ale…

Mówi się… czas leczy rany…
Owszem… czasem pewnie leczy…
I zabliźnić nawet… może…
Gdy ktoś… lekko się skaleczy…

Mam na myśli… oczywiście…
Rany jedne… jak i drugie…
Lecz te lekkie… powierzchowne…
Z nich leczenie… nie jest długie…

Te psychiczne… na honorze…
Pewnie wiecie… o czym piszę…
Goją się… szczególnie długo…
Nieraz nawet… całe życie!

Każda ujma na honorze…
Jest… jak wbity w serce… nóż!
Lekarz? Nic tu nie pomorze…
Chyba żeś jest… zwykły… tchórz!

Ale wiem… że nie jest tak!
Bo odwagę masz i honor…
To nie to… co dostać w twarz…
Często słowa… bardziej bolą!

A wybaczać, owszem… można…
Lecz ja tego… nie stosuję…
Ktoś przeprosić… może mnie…
Co pochwalam i przyjmuję!

To… mój dom…

Ten dom z kominem… z którego dym…
Unosi się smużką do nieba…
To dom rodzinny… mieszkałem w nim…
Nigdy nie brakło w nim chleba…

Nie brakło w nim… ciepłych słów matki…
Nawet w dni chłodne… jesienne…
A kromka chleba… ze szklanką mleka…
W nim królowała… codziennie…

A zapach… z dzieciństwa mojego…
To zapach… domu sielskiego…
Myślami powracam dość często…
To było… coś wspaniałego…

Gdy światła w oknach… już gasły…
Zawsze cieszyłem… się z tego…
To znak… że rodzice już spali…
A mnie…nie spotka nic złego…

Skradałem się wówczas pod drzwi…
Cicho… je otwierałem…
I po omacku…  trafiałem do łóżka…
Gdy późno… z randki wracałem…

Tak pewnie… i z wami bywało…
Bo młodość… swoje ma prawa…
Wspomnienia o domu… nas cieszą…
Choć życia… minęło już kawał…

Atmosfera i łuk…

Jak nie wspomnieć mam o świętach…
Skoro one… są tuż… tuż…
Atmosfera… jest napięta…
Jak mongolski… z kości… łuk…

Że mongolski… i… że z kości…
To dlatego moi… drodzy…
Bo o jego… skuteczności…
Wspomnieć dzisiaj… nie zaszkodzi…

Porównanie… może dziwne…
Co ma łuk… do atmosfery?
Lecz odpowiem wam naiwnie…
Bo człowiekiem jestem szczerym…

Atmosfera… przedświąteczna…
Choć napięta… jak cięciwa…
Nie jest taka… niebezpieczna…
Chociaż? Różnie z łukiem bywa…

Wiesław Lickiewicz