Jolanta Maria Dzienis
Sen o deszczu
Rozmyślam o miłości choć o niej nie piszę
Odrzucam gwar dusznych rozmów wybieram ciszę
W rannych, parnych godzinach co mogę dodać jeszcze?
W jaskrawych słonecznych promieniach tęsknię za deszczem
–
Za bębnieniem kropelek po zielonych listkach
Za świetlistym piorunem który w chmurach błyska
Taką chłodną ulewą rozkoszną niesłychanie
I śni mi się w strugach wody beztroskie pląsanie…
Przed burzą
Na górze czterech wiatrów panuje ciasna cisza
Powietrze stoi nie drży nic się nie kołysze
W górze chmur nie uświadczysz ziemię praży słońce
Wszystko wokół zamarło w spiekocie bez końca
–
Nagle na horyzoncie coś się rozwichrzyło
Szklane niebo gwałtownie z błękitów wybiło
Świat cały ciemnieje w żółcieniach się zanurza
Grzmoty słychać z oddali wreszcie idzie burza…
–
Urszula Krajewska-Szeligowska
Skąpa sierpniowa szaruga (tautogram)
Susza się szarogęsiła.
Skarżyły się sady,
Strudze się strumienie śniły:
Szumiały, spływały.
–
Śliwy suche stały smętnie,
Spragnione, spieczone
Słońcem sierpniowym, stukrotnie
Straszliwie sparzone.
–
Sum się sfatygował strasznie,
Suchą sunąc strugą,
Sapał: szybciutko się stawże
Siostrzyczko – szarugo!
–
Słuchaj, słuchaj, smutny sumie
Strwożony szalenie,
Sza! Sierpniowa słota sunie,
Spływają strumienie.
–
Snują się skłębione smugi
Słoty sino-szarej.
Szczury szparko sadzą susy,
Schron- stodoła stara.
–
Senne sowy się schowały,
Szerszenie się skryły,
Spod strzech skorki spoglądały,
Ścierniska się spiły.
–
Strumienie szeleszczą, szemrzą,
Stukają staccato,
Serenadę szumią śpiewną
Szczęśliwym ślimakom,
–
Sentymentalne sielanki
Suchym słonecznikom,
Smagliczkom, szyszkom, sosenkom –
Smukłym samotnicom.
–
Sady szumią: super, świetnie!
Studzienka się spiła,
Spłakał się swawolnik- sierpień,
Susza się skończyła?
–
Skąd! Szaruga – słota skąpa!
Słoneczko się śmieje.
Suchy świat się słabo skąpał,
Świszczą suma skrzele.
Sonnenizio z chmur
Nad horyzontem CHMURy szarosinej oczy*
Patrzą na świat. NieCH MU Radości nie zabiorą,
NieCH MU Rzęsisty ześlą deszcz lipcową porą,
NieCH MU Ratunek dadzą, wszak susza go toczy.
–
Bo w tyCH MURach nagrzanych do niemożliwości,
W miejskiej pustyni, w tyCH MURowanych domach
ACH, MURzyn chyba tylko wytrzyma, spłycony
deCH MU Raczej nie grozi, więc on się nie złości,
–
ale dla trzeCH MURarzy na miejskiej budowie
poCHMURne niebo wreszcie nadzieję przynosi,
dla niCH MUR, który, narażając zdrowie
na tyCH MURanowskich placach każdy wznosi
–
Męczący jest z bezCHMURne dni w lata upale
NieCH MURowany będzie deszcz, bez burzy wcale!
–
*Pierwszy wers z sonetu Reginy Świtoń
Joanna Pisarska
Kwitnie koniczyna
rumiane główki wśród trójlistnej zieleni
radosne jak policzki dzieci
–
łagodna słodycz zapachu
zapamiętana z czasów
kiedy piło się mleko
prosto od krowy
–
łąka przeżuwana bez pośpiechu
wchłaniana dwoma pracowitymi żołądkami
pod walcem suszy
powoli zmienia się w brązową śmierć
–
której nic
nie zadowoli
–
czerwiec 2018
Długi czerwiec
suche cielska chmur
przetaczają się nad ziemią
ciężkimi brzuchami
–
duszność wzmaga się milkną ptaki
próbujemy zbierać główki rumianków
–
na zimowe herbaty
ale na palce dwuipółletniej wnuczki
wbiegają mrówki
–
jak czarno od nich
na cienkich od suszy łodygach
i od mszyc które sobie hodują
–
jak strasznie
gdy stworzenie pozbawione wody
a człowiek
przyszłości
–
czerwiec 2018
Andrzej Wróblewski
PUSTYNNE RAMIONA
Deszcze uleciały w przestworza.
Ziemia płacze suchymi łzami
Coraz bardziej piaszczysta.
Czarnoziem poszarzał.
Korzenie, jak węże, wiją się
W głąb szukać zwilżenia.
–
Na niebie przemykają
Jałowe chmury bez wilgoci.
Pustynia po cichu
Rozkłada chciwie ramiona.
Zagarnia nowe połacie Ziemi.
–
A my? Czy będziemy patrzeć obojętnie?
Wyrwijmy z pustynnych objęć zniewoloną glebę.
TRUDNY ODDECH
Kłujący przełyk,
Trudny oddech,
Gęsta ślina.
Suchość kwitnie
W gardle,
Jak sukulent
Na piaszczystej glebie.
–
Z góry słońce
Kolejny dzień wydaje wyrok:
Ani kropli deszczu,
Zsyłam deszcz żaru
Na ziemskie połacie.
Chcę sprawdzić, jak ludzie
Powalczą o plony.
–
Jadwiga Zgliszewska
Błaganie o deszcz
Ptakom zasycha w gardłach
przestają śpiewać
kwiaty więdną
trawa uschła całkiem
liść przedwczesny spadł z drzewa
Boże – przestań się gniewać!
–
spopielała ziemia kryje nasiona
co nie chcą wzejść
choć słońce świeci
pragną pić
nie będą kolorami się wdzięczyć
Panie – ocal kwiatów uśmiechy!
–
podsychają małe korzonki
ziół i traw
przepojone trwogą
Ojcze – spraw
by nie zwątpiły
że jeszcze żyć mogą!
–
O wszechmogący –
ześlij deszcz
wstrzymaj się z karą
poczekaj
–
choć dobrze wiem
że karać masz za co…
–
wiosna 2000
Być twoją ogrodniczką
Gdyby przestawić książkowe role
i byłbyś kwiatem w moim ogrodzie
skazanym na moje doglądanie
to byś docenił ciągłe starania
–
codzienne zraszanie źródlaną wodą
ochranianie cieniem
przed nadmiernym nasłonecznieniem
użyźnianie gleby… łzami
z dużą zawartością witamin
osłonę przed wichrami
–
przykrywanie kloszem
przed… rzuceniem uroku
złym wzrokiem
nawadnianie rosą
gdy sucho i spiekota
zabezpieczenie przed mrozem
i przed upalną pogodą
–
żyłbyś w moim ogrodzie
jak w raju – boskim edenie
więc czemu gdzieś na ugorze
kwitniesz w marnym terenie?
w rękach obcych lub żadnych
pozbawiony czułej uprawy…
–
04.02.2012
fot. pixabay.com – pasek z żółtymi kwiatkami, rozdzielający wiersze poszczególnych poetów
Podlaska Redakcja Seniora Białystok