***

Czekałem
Patrząc w okno
Oriona otworzyłaś
Weszłaś prawie naga
Koronką osłoniłaś
Kilka centymetrów ciała
Zawsze tak robiłaś
Kiedy tego chciałaś
Chwilę jeszcze
Odwrócony tyłem
Tylko oddechem byłem
Wiesz, że tak lubię
Szarpiesz moje ramię
Co masz na sobie
I z siebie zdejmuję
Twój zapach
Dokładnie go czuję
Usta w językach
Pieścisz jakbyś mnie nie znała
Przez skórę, piersi
Palców uniesionych nóg
Coś powiedzieć próbuję
Słów nie rozumiem, próbuję
W stłumionym krzyku
Gdzieś mnie całujesz
Kroplą potu
W połowie miejsc Twoich
Między dwoma udami
Wiem, pamiętam
Nie teraz
Za chwilę
Raz jeszcze
O tym nie powiem
Oddaję Ci siebie
Dotykam mocniej dla więcej
Pragnąc tego wiem
Co chcesz co czujesz
Tylko nasze ciała
I zapach nas dwojga
smak winogrona
Chcę choć trochę lecz
Wszystko jest Twoje

***

Wciąż wiadomości nadchodzą wraz z pocztą
Choć Pan Trollope już listów nie pisze
i też ich nie śle
Jak Apostołowie do Kościołów
wcześniej Platon do Sokratesa, Pyrilampesa
Czy też listy do Marysieńki, do mojej Irenki
Na pocztówkach z wakacji
Monte Christo to raczej wyjątek
Ale właśnie zgubiłem piękny długi wątek
Bo dzwonek i drzwiami pukanie
Hłasko przechodzę po lewej na ścianie
Zza Oceanu niespodziewana koperta
Adres już data nieświeża, już nie ta
Się przeżegnałem od czasu Matuzalema
Na wieści czekałem
Lata, kilka już ciem za lampą zostanie
Na zawsze, a może na kolejne niedoczekanie
Bo to ostatni, już więcej nie będzie
Wraz z pocztą mój pisarz pisze, że właśnie przybędzie
Ma spakowaną maszynę i kartki
Ulubione koszule i z łokciem łaty
Marynarki jeszcze z czasów młodości taty
Listonosz patrzy, jak czytać się staram, bez okularów
Nie widzi – jak i czy dobrze odnalazł
To nie jest ten adres, Syberyjska nie Artyleryjska
Taka pomyłka, zdjęcie to samo
I pismo też moje, wysłane z plamką od tyłu
Poznaje, czas przyszedł po swoje.

***

Umówiłem się
Z dziewczyną
Jeszcze przed wojną to było
Ona
z miasta ze stolicą
W środku świata stała
On,
ja bez ronda
z lampą na poboczu
Od początku coś nie grało
Był dysonans w moim Ais
To i tu nie pasowało
Ona zawsze w Cis coś chciała
Jeszcze w nocy
Zerwaliśmy to ot tak
kilka lat to trwało
Nadleciały
Skąd te mewy?
Wcale się nie zatrzymały
Nie krzyczały szykiem
Odleciały
Tak wybuchła duża wojna
Gdzieś daleko
Nam zdawała się spokojna
Przez te przestrojone tony?
Przez dysonans?
w Czaddżambuko
Dzieci śmiercią ranne
Mężni i żony
Zredukowaliśmy się do tonu
Wystraszeni pauzą
A i Ce
Z ciszą w trakcie
Nie do pokonania
Wojna dalej trwała
w Czaddżambuko
Co się stało?
Też udajesz
Że nic nie wiesz
Póki żyję odpowiadam
Myślę, szukam, czytam
w Psalmach
Znajdę pewnie w Niebie

Andrzej Brański