Tak, bez wątpienia, to były cudowne, beztroskie, pogodne, trzy letnie miesiące. Niemal stu dni w kamperze oraz w namiocie nie da się zapomnieć. Co prawda regionem numer jeden są dla mnie moje rodzinne Kaszuby, ale nikt nie podważy uroku Mazur, Krainy Tysiąca Jezior.

Natura wciąż broni się przed niszczycielskimi zapędami homo sapiens. Widoki zapierające dech w piersi, wokół cisza i delikatny szum koron różnego rodzaju drzew. Bliskość jeziora, krajobrazy obniżające ciśnienie, wymyślna architektura i piękno drzew.
Skoro mowa o zbiornikach wodnych, nie mogłem nie skorzystać z umiejętności pływackich. Dodatkową atrakcją było spotkanie z rodziną łabędzi. I w tym momencie pojawiło się absurdalne skojarzenie z baletem Czajkowskiego „Jezioro Łabędzie”. Cóż…Czasami „odpływam”…
Zwiedzając Mazury często spotyka się różnych „gości” wyrzeźbionych w drewnie – rybaków, muzyków itp. Penetrując teren można też spotkać alpaki. No i grzyby… Myślę, że miłość do grzybów dotyczy nie tylko mnie.

Uspokajając emocje, warto pochylić się również nad ciekawą lekturą, która podobnie jak muzyka i pies nigdy nie zdradzi. Zwłaszcza gdy jest to trylogia „Stulecie” licząca zaledwie… 3235 stron. Skoro, oprócz pływania, kolejną moją miłością są intensywne spacery /bez kijków/, więc po sześciu kilometrach odrobina laby na twardej desce nie zaszkodzi.
Jak szybko mijają chwile, jak szybko mija czas… Nie traćmy go. W życiu nie chodzi o to, żeby żyć, ale o to, żeby przeżywać.
Fot. Eugeniusz Regliński
–
Eugeniusz Regliński
Podlaska Redakcja Seniora Kolno