foto: Cezary Kadzewicz

_
Moja szara komórka – opowiadanie prawie zupełnie prawdziwe

Najpierw gwoli wyjaśnienia. Mam, w przeciwieństwie do innych, jedną szarą komórkę.

Jako jedynaczkę traktuję ją z przymrużeniem oka. Wybaczam jej wszystkie moje osamotnienia, gdy ucieka mi z głowy, a ja chcąc nie chcąc, popełniam wtedy wiele głupstw. Zdarza mi się to coraz częściej. Ale tak to jest z jedynaczkami. Kochamy je ponad wszystko. Jeżeli ktoś nie wie, to powiem, że jest to takie małe, malutkie stworzonko na bardzo króciutkich nóżkach, którymi bardzo szybko przebiera i nigdy nie wiadomo, gdzie ją można w tym momencie znaleźć. Ma dużą główkę, śmieszne filuterne oczka i wiecznie roześmianą buźkę. Czasami, nie wiadomo dlaczego, robię coś głupiego zupełnie odruchowo, nie zdając sobie sprawy z tego, że znowu mi wycięła jakiś numer i siedząc w kąciku trzyma się za brzuszek zanosząc się od śmiechu i zupełnie nie zwraca uwagi na fakt, że ja przez nią czerwienię się ze wstydu. Taka już z niej śmieszna istotka.

Wczoraj, na przykład, gdy zmęczony trudami dnia położyłem się, aby odpocząć, posłuchać spokojnej muzyki, pomyśleć o czymś miłym, relaksującym i zasnąć, moja jedyna szara komórka nie chciała mi dać spokoju. Biegała po głowie tu i tam, jak gdyby szukała czegoś, czego wcześniej tam nie było. Tupała nóżkami, rozpraszając mnie, nie pozwalając mi na zrelaksowanie. Prosiłem ją, nic nie pomagało, aż przypomniałem sobie, że to stworzonko bardzo lubi bajki. Zacząłem więc je opowiadać. Tematów dostarcza mi zawsze życie i można wtedy pleść, opowiadając kolorowo o wszelkich spełnionych i niespełnionych marzeniach. To działa. Tak było i tym razem. Najpierw powoli uspokoiła się, usiadła, podparła malutką rączką główkę a potem położyła się na boczku podkładając sobie obie rączki jak poduszeczkę. Zasnęła. Wykorzystałem ten moment i cichutko, na palcach poszedłem spać.

Niestety, szczęście nie trwało zbyt długo. Około drugiej godziny nad ranem czuję, że coś mi biega po głowie tam i z powrotem, tam i z powrotem. Zamknąłem otwarte wcześniej oczy, bo tylko w taki sposób można ją zobaczyć, patrzę a ona z groźną minką wymachuje piąstkami i coś chce mi powiedzieć, a potem wyraźnie pokazuje na komputer. Zrozumiałem. Rozbudziła się i chce porozmawiać z innymi koleżankami w necie.

Chcąc nie chcąc, wstałem, włączyłem komputer. Widziałem jak bardzo cieszy się, tupiąc z radości nóżkami i machając łapkami. Wszedłem do blogów. Wskoczyła tam, trochę jej nie było, a potem wysadziła główkę i zaczęła machać rączkami. Wiedziałem, o co chodzi. Coś się jej spodobało i chce wpisać do tego komentarz. Zajrzałem, przeczytałem i zgodnie z jej sugestią wpisałem treść do odpowiedniej rubryki. Cieszyła się jak małe dziecko. Podskakiwała, aż zaczęła mnie lekko boleć głowa. Po chwili, widząc moje cierpienie, uspokoiła się i poszła spokojnie spać do swojego kącika. Nareszcie mogłem odpocząć.

Wyłączyłem komputer, położyłem się i natychmiast zasnąłem. Śniłem, że jestem w lesie, chodzę pomiędzy drzewami, pod którymi rosną jałowce, patrzę na kwiaty na polanach, czuję cudowny zapach sosen i świerków, połączony z zapachem jałowca, a przede mną biega ona, pokazując mi to wszystko. Taka jest ta moja jedyna, kochana, szara komórka. I nie dziwcie się, gdy mówię, że czuję się sierotą, gdy mi ona czasami gdzieś ucieknie. Bo to prawda.

_

Cezary Kadzewicz
_