Natura pomaga nam odczuwać wiele pozytywnych emocji takich jak radość, spokój, ułatwia koncentrację. Ostatnia noc, z 5 na 6 sierpnia 2023 roku, zburzyła nieco moje odczucie spokoju. 

granatowo-brunatne niebo z błyskawicą, fot.pixabay.com

Pięknego wieczoru, po deszczowym dniu, kładę się do łoża o godzinie 20:30. Wcześnie, bo i zachmurzone niebo powoduje szybszy zmierzch. No i nie ma się 35 lat, tylko dwa razy więcej. Po krótkiej, pół godzinnej drzemce, bolesne przebudzenie. Piorun o niezwykłej sile, nieustające błyski, powodują natychmiastowy powrót do rzeczywistości. Nagła ulewa, właściwie ściana deszczu, uderzanie kropli w dach kempingu 1.5 metra nad głową, przywołują w pamięci termin Armagedon. 

45-minutowa masakra nie tylko nie pozwala zasnąć, ale i przywołuje przykre myśli i wspomnienia z dzieciństwa, kiedy mieszkało się 30 metrów od dużego jeziora na Kaszubach. Trafiona i złamana brzoza oraz niesamowite echo pioruna, niosące się po tafli wody, na zawsze pozostaną w pamięci. Nie wspomnę o instalacji elektrycznej, wyrwanej z częścią muru. 

I oto w krainie Tysiąca Jezior, po kilkudziesięciu latach, wracają owe wspomnienia. Po wspomnianych wcześniej 45 minutach nastąpił powrót do normalności i nadzieja na pozytywny finał nocnych zmagań. Nie będę ukrywał, że po takich wrażeniach pozwoliłem sobie na delikatnego drinka w celu szybszego spotkania z Morfeuszem. Jednak, jak to ktoś kiedyś stwierdził, nadzieja matką głupich. O północy z objęć boga marzeń sennych wyrwał mnie przeraźliwy huk, nieporównywalny z tym sprzed 2 godzin. Czyżby Apokalipsa?

Błyskawicznie „stanąłem na baczność”. Wszystko wokół w ogniu błyskawic. Oberwanie chmury trwało co prawda tylko 10 minut, ale efekty dźwiękowe, świetlne i beczki wody lejące się na dach, nie pozwoliły na szybki powrót do normalności. Z kolejnego drinka zrezygnowałem, nie chcąc wywoływać wilka z lasu. Na szczęście limit zagrożeń został prawdopodobnie wyczerpany, stąd słodki, wreszcie, sen trwał do godziny 8 niedzielnego poranka. 

Co prawda nadzieja ponoć umiera ostatnia, ale prognozy pogody są równie, a może jeszcze bardziej zatrważające. I tak oto po 3 latach cudownych wspomnień z pobytu w mazurskiej głuszy natura przypomina nam o zaniedbaniach ludzkości. Planeta Ziemia nie jest traktowana z szacunkiem, o czym często przypomina organizacja World Wild Federation. 

Zwątpiłem trochę w pojęcie spokoju na łonie przyrody, ale może dzięki przeżyciom ostatniej nocy pojawiła się u mnie większa kreatywność? I stąd chęć podzielenia się moimi przeżyciami? Trochę tu żartuję, ale czasami żart lepszy od tragizowania. Nie życzę wam, kochani, podobnych ekstremalnych doświadczeń. Jeżeli jednak natura chce nam dawać kolejne sygnały, związane z jej lekceważeniem, to cóż. Przyjmijmy je z pokorą. 

Udanych wakacji, wyjazdów, urlopów. Czegokolwiek, co pozwoli oderwać się od nie zawsze cudownej rzeczywistości. Głowy do góry i uśmiech na twarzy!

Eugeniusz Regliński
Podlaska Redakcja Seniora Kolno