przed świtem
Jakiś ptak przedwcześnie zbudzony
z nagła przekłuł
jeszcze mocno szarą tkaninę
dzisiejszego nieboskłonu
i niezamierzenie skalał
widok dziewiczości świtu
sacrum przebudzenia
dopełnia się leniwie…
mój pies jakby rozumiał
świętość chwili
jego merdanie ogonem
jest doskonale zbalansowane
z nastrojem oczekiwania
i nieokreślonością przeczucia
wyjątkowości cudu
narodzin nowego dnia
12.06.2015
truskawkowa zmysłowość
przyjdź –
pora truskawek
chciałabym je z tobą próbować
realnie…
jedząc powoli
owoc za owocem
wkładając do ust nawzajem
spijalibyśmy sok
ze swoich palców
czerwony nektar
jak krew – połączyłby nas
w czerwieni warg
sokiem malowanych
a wyzwolone pragnienia
nasyciła jak pucharki
wypełnione powyżej brzegów
aż owoce by powypadały…
05.06.2014
mój pies
poruszył się na posłaniu
polizał mnie w kostkę
– otwieram oczy
jeszcze niemrawo
deszcz pada
trochę smutno
podnoszę się z trudem
nie ma to-tamto
zaraz włączy się budzik
a po co?
o tej porze
dźwięku nie lubię!
przecieram oczy
– łamanie w kościach
przeszywający ból w kolanach
parę wymachów
z trudem wykonanych
pokonuje nocną garbatość
czajnik bulgocze
kawa z mleczkiem
jedno i setne kliknięcie
wprost zamiast… pacierza?!
takie czasy –
poczta
portale
aliasy…
wstaję od komputera
krótka toaleta
wypuszczenie psa
wczesny ranek trwa
trudne szykowanie się do pracy
jeszcze trudniejsza droga
ale dotrwam…
czerwiec 2015
Pora kwitnień – bez Ciebie!
Mamo –
piwonie kwitną
a Twoje oczy
już od trzech lat ich nie widzą
i nie cieszą się
ich widokiem upojnym
w Twoim ogródku
białe i czerwone
gdzieś tam trawą zarośnięte
chwastami zakryte
może i słusznie
gdy ich piękno
nikomu nie służy
nikogo nie cieszy…
… bo gdy Twoje dzieci
tam nie zaglądają
nawet pięknym majem
pod rodzinną strzechę
(choć dach – nowoczesny)
każde w swoim świecie
i swoich problemach
utonął jak gdyby…
nigdy Cię nie było!
Mamo –
zakwitły jaśminy
które tak lubiłaś…
pod moim oknem też kwitnie
i po drodze
widuję je w okolicy
lecz czemu Twoje oczy
już się nimi nie zachwycą?
… bo kiedy patrzę
na kwitnący jaśmin
i kiedy jego woń chłonę
– rozrywa tęsknota
za rodzinnym domem
za tamtym krzakiem
którego już nie ma
i za Tobą – Mamo!
choć skryła Cię ziemia…
09.06.2015 (napisany dokładnie w tydzień po trzeciej Rocznicy odejścia Mamy)
Ta chwila
Ta chwila nie powtórzy się nigdy już
– czerwcowa porankowa szarość,
ja i mój pies, czwarta rano,
poranne wyjście, przed świtem…
W sennym miasteczku – jeszcze cisza
(lecz tylko ta od ludzi
bo przyroda wiele wcześniej się budzi)
wszystko dnia oczekuje, dysząc…
Zapachy jak z najdroższej perfumerii
(pies woli nosem grzebać w ziemi),
wprost rozsadzają nozdrza aromaty,
jakby tu zbiegły z całego świata!
Kolory – jeszcze lekko przytłumione,
i dlatego tak lubię tę porę,
gdy słoneczność dopiero się skrada,
bo mnie męczy blask i jaskrawość,
gdy rozdrażnia i szkodzi oczom
– ja się w mrokach i cieniach kocham…
mokre granie
naciąga struny powoli
smyczki stroi
szykuje się leniwie
nie lunie od razu
nie sieknie
ale jak uczniak
droczy się
marudzi
porosi trochę
nim przejdzie
w przewlekłość
aż niemrawo zaczyna
bez dyrygenta
swoje mokre granie
deszczowa orkiestra
już pluszcze po listkach
zacina po gałązkach
nasila coraz bardziej
duszę wprawia w dreszcze
a serce moje – w pląsy
bo ja kocham deszcze
takie spokojne
miarowe
czerwcowo zielone
soczyste
ciągłe i przewlekłe…
20.06.2015
***
Czerwcowy świt wcześnie wstaje
rumieni się
niepotrzebnym zawstydzeniem
cichutko
wciska przez ażur firanek
ślizga po mieszkaniu
liże blat stołu
i beztrosko obnaża
kurz na półkach
ciepłym pocałunkiem
leciutko muska
kwiaty w donicach
rozdaje im swoje pierwsze promienie
żeby mogły śmiechem zakwitnąć
i zastanawia się
jaki figiel dziś wykręci –
czy pozwoli królować słońcu
do zmierzchu
czy pobawi się w chowanego z chmurą
czy też całkiem jej miejsca ustąpi
i pójdzie odpocząć na czas
gdy deszcz będzie siąpił
Jadwiga Zgliszewska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok