PUSZKA NIESZCZĘŚĆ

Nie jest w niczym winna Ewa…
Że na Ziemi… raju nie ma…
Lecz Pandora… panna z gliny…
Musi wziąć na siebie winy!

Bowiem w jej posażnej puszce…
Nieświadoma zawartości…
Otworzyła ją raptownie…
W imię swojej ciekawości!

To co z niej się wydobyło…
Nie pozwala żyć spokojnie…
W miejsce szczęścia i radości…
Mamy smutek… łzy i wojnę!

Lecz na samym dole puszki…
Ciągle tli się mały ogień…
Który ludzkość zwie… NADZIEJĄ…
Podsycajmy go… niech płonie!

CZY SIĘ CIESZĘ?

Czy widzicie coś dziwnego…
W tym… że żyję na tym Świecie?…
I czy cieszę się więc z tego?…
O tym także wiedzieć chcecie?

To pytanie stawiam często…
Oczywiście tylko sobie…
I w dodatku tylko w myślach…
Które wciąż się kłębią w głowie!

Wiem… że temat jest dość trudny…
I niezręczny w odpowiedzi…
Więc nie pytam innych o to…
Nie są przecież na spowiedzi!

Jeśli powiem… że się cieszę…
Ktoś mi powie… że się chwalę…
Więc przemilczam tę odpowiedź…
Co oświadczam z wielkim żalem!

Przecież radość jest uczuciem…
Szczęścia… zdrowia i miłości…
Lecz to innych kłuje w oczy…
I zaczyna bardzo złościć!

Milczę zatem jak zaklęty…
Po co kogo denerwować…
Czy się cieszę z życia swego?…
Tę odpowiedź… w sercu chowam!

AWOKADO

Nie o drzewo mi dziś chodzi…
Lecz o jego cudny owoc.
Nie jest cudny… bez kozery…
Bo go jedząc… jadasz zdrowo!

Jest owocem wartościowym…
I najzdrowszym z egzotycznych…
Mamy tego już świadomość…
Wcześniej znany był nielicznym!

Choć podobny jest do gruszki…
Rzec by można i… do śliwy…
A w ogóle jest… jagodą…
Taka prawda! Żadne dziwy!

Ma dobroci w sobie tyle…
Że aż w głowie się nie mieści…
Więc nie będę ich wymieniał…
W wierszu tym bym ich nie zmieścił!

Jeść go można w każdej formie…
Jeść go trzeba w każdej formie…
Lecz pamiętaj! Na surowo!…
I rzecz jasna ilość… w normie!

CHCIAŁBYM MÓC

Chciałbym móc polecieć w kosmos…
Taka myśl mnie ciągle gryzie…
Tam gdzie tylko wzrok poniesie…
Coraz wyżej… wyżej… wyżej!

Tak daleko i wysoko…
Abym Wszechświat widział z góry…
I przestawiać mógł planety…
Jak przestawia się figury…

Mam na myśli te szachowe…
Te z królową jak i z królem…
Tak by kosmos sprzyjał ludziom…
Tak po prostu… tak w ogóle!

Bo już dosyć krzywd na Ziemi…
Dosyć głodu … płaczu… nędzy…
A to wszystko przez zachłanność…
Do bogactwa i pieniędzy!

Mam pytanie retoryczne…
Więc nikt z was mi nie zaprzeczy…
Choć jesteśmy już dorośli…
Lecz bezradni wciąż jak dzieci?

MIARA CZŁOWIEKA

Nie jest to waga… ni jego wzrost…
Nie jest nią mowa… ni język…
Tym bardziej nie jest to wiara…
Ani rodzinne też więzy!

Nie liczy się też kolor skóry…
Chociaż wciąż rasizm jest w modzie…
A wygląd zewnętrzny jest ważny…
Ale na szczęście w urodzie!

Człowieka nie mierzy się losem…
Bo wpływu na niego nie mamy…
A przeznaczenie to przyszłość…
Którą dopiero poznamy!

Nie chcąc was wierszem zanudzać…
Mą puentą końcową jest rada…
Mierzmy człowieka… czynami…
Za które sam odpowiada!

Wiesław Lickiewicz