podsłuchane
dwudziesty drugi lutego
otwarte okno
na plusie kilka stopni
słyszę liczne głosy
to… ptasie świergoty!
–
czyżby koniec zimy
która krótko była –
wspaniałomyślnie wieściły?
–
to niepojęte dawnymi czasy
lecz przy dzisiejszym rozmachu
i cywilizacyjnym skoku
pomieszały się pory roku
–
wsłuchuję się w ich rozmowę
wyraźnie radosne tony łowię
a może całkiem się mylę
a one rozprawiają
o powrocie zimy?
–
a nawet i o tym
że w pobliżu
żadnego karmnika nie widać
ani poidła…
tak za jednym
jak i za dziesiątym płotem?
–
… ale nadal świergocą!
Marcowe igraszki
Wiatr przyjaźnie o szyby tłucze,
deszcz marcowy skosem zacina
– siadł figlarny chochlik na chmurze
i kropidłem macha obficie.
–
Dusza moja – w zgodzie z klimatem
dogaduje się ufnie z marcem,
serce w chmury kłębiaste wplata
jak w warkocze – wietrzne kokardy.
–
A za chwilę promykiem słońce,
co przebija obłok sztyletem,
jakieś dziwnie oślepiające
– nieprzyjaźnie w mózg mi się wwierca.
–
Jakże różnie marca kaprysy
na nastroje nasze działają.
Jego figle są wszakże niczym,
kiedy myślę, co pocznę z… majem?!
Idę w deszcz
Idę w deszcz
w jądro serca jego wchodzę
– samiuteńki środek
ulewy marcowej
przynoszącej moc
trawy źdźbłom
ciągle przyschniętym
chciwie rozstawiam ręce
chwytam krople
nieprzeliczone
łapię życie
i życiem się zachwycam
łapczywie
–
idę w deszcz
pies także się cieszy
jej wszystko jedno…
a może wcale nie?
bo jednak z nosem przy ziemi
ślęczy i węszy
zlizuje to mokre coś
– łzy późno marcowe…
–
… a deszcz
beztrosko tnie z ukosa
podobna do łez
z zeszłorocznych badyli
spływa rosa
a spragnionej ziemi
jeszcze długo nie będzie go dość
ale dziś – przynajmniej ja
mam swoją radość
niech więc pada
niechaj zacina –
nadeszła moja godzina!
Namiastka wiosny
Na wczorajszym „obchodzie”
z moją figlarką puszystą
spotkałam oko w oko
ogromny krzak forsycji
–
opór uzasadniony
dość szybko przełamałam
gałęzi do wazonu
nazrywałam niemało
–
i do wody wstawiłam
lokując je przy oknie
ten bukiet niewykwintny
niechaj sprowadza wiosnę
–
mogę słońca nie czekać
a gorąca nie znosić
ale kwiatów uśmiechy
to coś innego trochę…
–