Jestem zatopiona we wszechświecie, który nie ma granic w przestrzeni ani w czasie, a który ma za sobą tyleż miliardów lat, ile przed sobą. Identyczne są zarówno rozmiary wieczności wczorajszej co jutrzejszej.

Co bym nie powiedziała o wielkości rozumu człowieka i jego osiągnięciach, obowiązuje mnie ogromna pokora  w pełnym zrozumieniu i szacunku całej proporcji wszechświat – człowiek. Świadomość, że jestem tylko cząstką ożywionej materii winna ustawić mnie na właściwym miejscu i przywrócić równowagę umysłu.Nie łudzę się, że poznam szybko tajemnicę naszego bytu. I nie żądam tego. Gdybym jutro dostała klucz do rozwiązania zagadki naszego bytu i jego celu, wiedziałabym prawdopodobnie tyle co kot , któremu pokaże się klucz do zegara, a on nie rozumie do czego to może służyć. Nie jestem jeszcze gotowa na to, by wiedzieć więcej niż wiem.

Nade mną w górze świecą miliardy gwiazd. Na ziemi żyją miliardy ludzi – każdy pod własną gwiazdą. Co sekunda rodzi się na naszej planecie nowa istota ludzka i natychmiast zapala się jej nowe światło na firmamencie, nowa gwiazda, która zapłonie może nikłym, a może pięknym blaskiem.

Coś nigdy jeszcze nie widzianego staje się ciałem i krwią i wypełnione zostaje fluidem         życia, który uruchamia tę istotę. A nowa istota – może to geniusz, siewca piękna i dobra, a może… podła i niska kreatura. Uruchomiony zostaje los ludzkiej istoty  zakodowany w spiralach mechanizmów genetycznych, nakazujących by potomkowie cierpieli za występki i korzystali z cnót naddziadów swoich. Ten zapis, ta dziedziczona spuścizna pradziejowa pozwala mi zrozumieć dlaczego ewolucja moralna zachodzi u człowieka z takim mozołem, tak powoli i chwiejnie.

Nasza ewolucja moralna kroczy o kilka kroków w tyle za ewolucją materialną: ta druga nazbyt pośpieszna i intensywna szkodzi dotkliwie pierwszej. Już najwyższy czas bym zdała sobie sprawę, że od przyspieszenia ewolucji moralnej zależy szczęście i moja przyszłość.Tymczasem  rzadko wznoszę oczy ku gwiazdom. Najchętniej  zajmuje się i to coraz bardziej tylko sobą, wkładając w to całą inteligencję,  zacieśniając swoje pole widzenia, sądząc, że je pogłębiam.


Z narodzinami istoty ludzkiej ożywa domostwo duszy człowieka – mózg, wyposażony w dwie istoty zamieszkujące dwie półkule: wysublimowanego myśliciela i prymitywną bestię.

Człowiek staje się składową natury i kultury. Z jednej strony istotą dziką, determinantem natury, z drugiej strony istotą rozumną, tworzącą wszechstronną kulturę indywidualną i społeczną. A to co nazywamy występkami, to są te same siły, które działają w mózgu człowieka przez całe życie.

Siły te stają się cnotami i wznoszą ku wyżynom szlachetności, jeśli ich użytkownikiem staje się myśliciel, a występkami, gdy użytkownikiem ich staje się troglodyta.I biada, kiedy rozum drzemie, bo wtedy budzą się potwory. Owi mieszkańcy dwóch półkul  mózgu uosabiają w nieprawdziwym obrazie walkę ideału moralnego ludzkości  z ideałem materialnym.

Stajemy często w życiu człowiek przeciwko człowiekowi, dusza przeciwko duszy, a dzień i noc upływają nam pod bronią. Nie widzimy, nie dotykamy siebie. Widzimy tylko tarcze  i hełmy, a dotykamy jedynie spiżu i stali. A przecież ilekroć jakaś okoliczność sprawi, że broń opadnie na chwilę,  czyż wówczas nie znajduje się łez pod hełmami, dziecięcego uśmiechu za tarczami, czy nie dostrzega się innej prawdy, że jesteśmy jak biedni ślepcy szukający rozpaczliwie źródła wiecznej miłości, a stoimy w nim właśnie po kolana.

Na całym świecie chciwość i pożądanie pogłębiają i tak istniejące podziały między ludźmi, a przepaści, które dzielą jedność ludzką, poszerzają się w krwawych ucztach zwanych wojnami. Z tego kotła niesamowitości wojennych unosi się w krwawych oparach egoizm, próżność, niskie instynkty, a my odrzuciwszy wszelkie cechy człowieczeństwa zmieniamy się w hordę  demonów, strasznych i niszczycielskich, jakby nas piekło wyrzuciło na powierzchnię ziemi.

A wystarczy drugiej istocie dać palec, a  cóż dopiero, kiedy całe nasze dłonie otworzą się do dawania. Poczynają wtedy rozsiewać blask przenikający ludzi  głębiej niż tomografia komputerowa, do dna ich jestestw, rozświetlając  serca jak przezroczyste naczynia.

Co stałoby się gdyby dziś zażądano od nas najwyższego kwiecia  dusz, co dalibyśmy wówczas?Sądzę, że dusze nasze umarłyby  ze wstydu , wiedząc dobrze, że ich skarby nie po to są, by je oczom obcym odkrywać, ponieważ nie zawierają nic prócz fałszywych kamieni i szkieletów. Nie mielibyśmy nic do powiedzenia, ani do  pokazania. Dzieje się wtedy tak gdy przeważa ta druga istota u  której istnieje nie złożona osobowość, stanowiąca arsenał energii konsumpcyjnej, którą rządzi zasada zaspokajania własnych przyjemności. Po pewnym czasie u tej istoty postrzeganie świata i siebie samego zostaje uwikłane w gąszcz niekontrolowanych popędowych życzeń, niszczących możliwości jej społecznego współistnienia.

Nie chodzi o to by nie posiadać żadnych namiętności, grzechów, ani błędów. To nawet niemożliwe dopóki żyjemy  wśród ludzi, ponieważ niesłusznie nazywa się to, co tworzy właśnie podstawę naszej natury. Ważne by swoje namiętności znać i przypatrywać się im  z dostatecznej wysokości bez obawy o to, że nas strącą w dół i zaczną nam szkodzić. Już sama świadomość, że posiadamy  złe namiętności pozwala nam oczyścić je  i często czyni z nich zalety.

Uczymy się dostrzegać piękno otaczającego nas świata okiem artysty i mędrca, a przez to stajemy się lepsi. Dostrzegamy niebo i jego wszystkie kolory aż do krańców lazuru. Szukamy uspokojenia w przyrodzie, w której jakiś cudowny rozkaz łączy wszystkie jej wspaniałości potęgą wdzięku, aby dać nieodparty dowód błogości i piękna ziemi.

Jeżeli chcemy być szczęśliwi należy pamiętać,  aby to co w dzieciństwie najlepsze, najczystsze, radosne i jasne, zarówno w myślach jak i w uczuciach było chronione i kultywowane, bo stanowi źródło zdrowia psychicznego i   duchowej karmy wieku dojrzałego. Należy dbać aby gościniec dziecięcego żywota wiódł przez jasne równiny, a nie przez okropności barbarzyńskich ostępów. Jedynie wśród  promieni ciepłych uczuć, życie wewnętrzne dziecka jaśnieje pełnym blaskiem radosnego korowodu, początkowo  bajkowego, który zawiedzie go  ku zdrowej dojrzałości. Pamiętajmy, że dbając o młodą roślinę hodujemy stare drzewo.

Twierdzimy w rozpaczy i lęku, że ziemia jest wciąż eksperymentem nie zakończonym, albowiem zło i cierpienie przewyższają dobro i szczęście, a my jesteśmy ofiarami tego doświadczenia. Ale to nieprawda. Mój lęk i rozpacz mieści się w tym, co o człowieku wiem, co jest niczym,  natomiast nadzieja tkwi w tym czego o nim nie wiem, a co stanowi wszystko.

Ziemia, planeta nasza matczyna: minerały – to jej kościec, flora – ciało, fauna – system nerwowy, a ludzkość – szarą substancją mózgu. Każdy człowiek – komórka myśląca, a całokształt ludzkiej myśli stanowi myśl Ziemi, która stworzona została aby sięgać ku gwiazdom.

Podzieliłam się z Państwem kilkoma refleksjami na temat ludzkiego losu. Poruszyłam zaledwie kilka ziaren piasku na wybrzeżu oceanu. Życie posiada tajemnice niezgłębione.

Utarło się mniemanie, że słowa służą do rzeczywistego porozumiewania się ludzi. Tymczasem wargi lub język mogą tak ducha człowieczego przedstawić, jak na przykład liczba w katalogu przedstawia obraz Rembrandta lub Leonarda da Vinci : ilekroć jednak mamy sobie coś istotnego do powiedzenia, musimy milczeć – dlatego w tym momencie zamilknę i nic już nie powiem.

Janina Żarnowska
Podlaska Redakcja Seniora Białystok