Mój Tato, Tadeusz Poziemski, choć nieobecny od 17 lat, jest wciąż obecny w moich myślach i sercu. W 2002 roku, na rok przed śmiercią tak wspominał swoich kolegów, przyjaciół i nauczycieli z augustowskiego gimnazjum i liceum. Już wtedy wielu z Nich było po drugiej stronie. Ja miałam szczęście poznać większość z Nich w dzieciństwie. Dziś została Ich tylko garstka.

Przed ponad pięćdziesięciu laty beztrosko śpiewaliśmy:

„Bo Augustów to stolica,
Nim się każdy człek zachwyca,
Zna go nawet zagranica,
Bo Augustów fajny jest.”

tata autorki  wspomnienia
tata autorki wspomnienia
tata z mamą autorki wspomnienia
tata z mamą autorki wspomnienia

 

Teraz pozostały tylko wspomnienia z tamtych młodzieńczych lat…

Przy białostockiej Krakowskiej, tuż przy świętym Rochu,
Siedzę sobie niedołężny i wspominam po trochu
Augustowskie czasy nadziei, uniesień, a czasem pogardy.
Ciężkie powojenne lata – każdy z nas musiał być bardzo twardy 

Augustowskie czasy nadziei, uniesień, a czasem pogardy.
Ciężkie powojenne lata – każdy z nas musiał być bardzo twardy.

W lamusie pamięci odkurzam różne chwile.
Przeważnie pamiętam te, które zapisały się tam mile.
Koleżanki, koledzy i nauczyciele.
Różnych zdarzeń odnajduję bardzo wiele.

Więc najpierw koleżanki – młode, przystojne i zgrabne.
Pewnie nie wszystkie pamiętam, ale wspominać je wszystkie pragnę.
Ireny, Jasia, Marysia, Sławka, Fredka i jej siostra Zosia,
Dala, dwie Ryty, Jadzia Bargłowianka, na cienkich nóżkach (ale zgrabnych!) Stasia.

Alina, Urszula, Bożena, Basia, Halina i tych jeszcze kilka,
Których imion nie pamiętam – tyle lat upłynęło, to nie jedna chwilka.
Wszystkie wydoroślałyście, czas upłynął szybko, podstępny jak lis.
„Tempora mutantur et nos mutamur in illis”.

Z wszystkimi Wami dzisiaj chciałbym się zobaczyć,
Po bratersku ucałować (ach ta starość!), przytulić i pomarzyć.
Umówić się na spotkanie gdzieś tam w niebiańskiej kawiarence.
Przy stoliku za chmurką, tam po prawej ręce.

A chłopaki bisurmany też Was mam w swoim lamusie,
Nie trudno mi odkurzyć pamięć o Was, choć po długim czasie.
Basałyki jedne! Tak by się znowu z Wami chciało
Zaszumieć jak to kiedyś (choć nie zawsze mądrze) bywało.

Zacznę zatem wyliczać: Tadzio – dzisiaj Biskup łomżyński sufragan
Szczycę się wśród znajomych, że takich szkolnych kolegów mam.
No i jeszcze Bolek (żeby skończyć z księżowskim stanem)
Jeszcze przed maturą był proroczo prałatem zwanym.

Ci co przed maturą odeszli w pamięci się zapisali.
To na czele Marian, Leszek (brat Karwowskiego z serialu).
Potem Krzysio „palnij okiem”, Romek, Bronek co poszedł w żeglarze,
Konrad – wielkim sentymentem nasze wspólne okupacyjne wspomnienia darzę.

No i wreszcie matura – Michał (oj to był „lebiega”),
Marian, Rajmund, Lubek mój bargłowski kolega,
Bogdan i Piotrek dwaj sławni skrzypkowie,
Wacek, Julek, Szczepan, Tadzio co ma czarny gęsty włos na głowie.

Jerzyk co się szczycił, że go w rodzinie bolszewikiem zwano,
Leworęki Zdzisio co ma mistrza od końcówek miano.
Oj chłopaki kochane! Jak ja bym z Wami jeszcze raz!
Ale niestety, „tempora mutantur et nos…”

Było, minęło i już nigdy nie wróci
Tego co przeszło nikt nam nie przywróci.
Chciałoby się spotkać naszych Nauczycieli,
Ja teraz po latach miałbym im do powiedzenia wiele.

Chciałbym podziękować im za mądrości przekazane.
Metod Orbiliusza nie stosowali, Makarenki sposoby były mało znane.
Chwała im za to, że w tych ohydnych, stalinowskich czasach
Nie tracili rozumu jak wilki w bezkresnych syberyjskich lasach.

Wszyscy byli ważni, wspaniali i godni zapamiętania
Trudno więc ustalić kolejność ich wspominania.
Zacznę od łaciny – Puella nasza rzymska Bogini
Wzór cnót życiowych i nauczania mistrzyni.

Pani Lidia semicką urodę miała.
Francuski i rosyjski – ogromną wiedzę przekazywała.
Pani Maria polonistka bardzo mądra niewiasta
Nie była pewna czy w nauczaniu zasadom socrealizmu sprosta.

Pan Aleksander historyk w tych czasach zakłamania i rozterki
Zachował takt, obiektywizm, i zawsze był wielki.
Wspaniały pan Aleksander bardzo pięknie malował.
Tłumaczył nam, że do KA-TE-ŻE należał i nigdy tego nie żałował.

Romantyk, miłośnik płci pięknej czego dawał szczególnie w tańcu wyraz,
Do porządku go przywoływała Halina nasza higienistka i jego żona naraz.
To, że miałem zawód i historię – kochankę najcudowniejszą
Panu Aleksandrowi zawdzięczam – historia jest mi dzisiaj najważniejsza.

Pani Helena to fizyka i matematyka przeze mnie kochana,
Jeszcze od przed wojny „Skorupą” pieszczotliwie zwana.
Pod jej okiem w tych przedmiotach niezłą biegłość uzyskałem,
W swoim przyszłym zawodzie z obliczeniami trudności nie miałem.

Kacper, kochany mój krajan i parafianin,
Był przez nas wszystkich ogromnie lubiany.
Dobrze nas wychowywał sportem zabawiając,
W międzyczasie historię, geografię a nawet chemie wykładając.

Byli też tacy, którzy nie cały czas nas nauczali
Jackowska, Melania Naruszewicz, Wróblewski, Bosiacki – gdzieś wyjechali.
Była także Larysa Kuźmicz, pan Ken ze skrzypcami.
Kowalik, pani Wynimko. I tak wszystkich nie wymienię

– koniec z wspominkami.

Ale jeszcze jedna postać, myślę, zasłużona wielce
W naszej po wiedzę, a szczególnie kulturę przez szkołę wędrówce.
Franciszek Ludwiński dyrektor, nauczyciel i wychowawca
Animator teatralnych przedsięwzięć i ich wykonawca.

„Damy i huzary”, „Zemsta” i inne pozycje
Weszły na szkolną scenę pod jego kierownictwem.
Aktorstwem wtedy się parali Jasia, Marysia, Sławka,
Michał, Marian, Leszek i chłopaków jeszcze cała stawka.

No i nasi woźni z Chartowskim na czele,
Wojtaszek w okularach, ten co zawsze roznosił kurendę,
Wysocki harcmistrz w ZHP też był wielkim autorytetem.
Wreszcie pani Lekszycka co kierowała sekretariatem.

Leon Paszkiewicz komendant hufca harcerskiego,
Tymek nasz drużynowy i Marian przyboczny jego.
Ogniska, podchody, obozy, biwaki, regaty
To były czasy, łza się w oku kręci – to były wspaniałe laty.

Na koniec wymienię dwa wielkie filary,
Których wpływy na nasze wychowanie, bez przerwy się ścierały.
To dyrektor Jaworski – taki „jezuita marksistowski” Ludwikiem zwany
I ksiądz Skrzeczkowski ze względu na swój wygląd z Ramzesem utożsamiany.

To dwa radykały, a między nimi my szara uczniowska masa.
Jak kiedyś w naszej historii – jeden ciągnął nas do Sasa a drugi do Lasa.
Jeden – partia, ZMP, materializm dialektyczny, ateizm.
Drugi – Sodalicja Mariańska, modlitwa, rekolekcje, katechizm.

Jeden – to akademie „ku czci”, odczyty, komunistyczna indoktrynacja.
Słuchaliśmy jak w sali Foksa na cześć ORMO głosił mowę „Ociec miasta”.
W pochodzie śpiewaliśmy „bój to jest nasz ostatni” i nie uśmiechał się nawet nikt.
Skandowaliśmy Sta-lin, Bie-rut i poważnie, z przymrużeniem oka, dodawaliśmy Pieck, Pieck, Pieck. (czyt. Pik)

Pod kościelnymi chorągwiami też chodziliśmy,
„Ave Maryja, Mater Amata Inaculata ora pro nobis” śpiewaliśmy.
Rekolekcje, Boże Ciało obchodziliśmy, choć z zakonspirowaną, ale ochotą.
A Ludwik zżymał się – z wielką pasją walczył przecież „z tą ciemnotą”.

Między nami – to się nie da ukryć – też „kapusie” byli,
Którzy na „intymne” rozmowy do „Turka” prosili.
Józefie prowokatorze! Możesz spać spokojnie!
Ja nie zapomniałem, ale tak po chrześcijańsku wybaczyłem tobie.

Pora zejść z Pegaza i wrócić na Krakowską.
Po chrześcijańsku z pokorą pogodziłem się z wolą Boską.
Kiedyś przed laty „Augustowianinem z wyboru” byłem,
A po maturze w „Białostoczanina z konieczności” się zmieniłem.

Stan ten początkowo „z konieczności” aż do dzisiaj trwa.
Jest nas tutaj z naszej klasy cała długa lista:
Jasia z Marianem, Wacek z Ewą (tez Augustowianka),
Basia Rybińska też po inwalidztwie moja koleżanka.

Romek Stankiewicz (ostatnio coraz bardziej narzeka na zdrowie).
Jest też Halina, żona Lubka co mieszkał w Bargłowie.
Jest Stasia Karpińska złożona straszną chorobą.
No i wreszcie ja ze swoja Gienią – rzec można Augustowianką honorową.

Niedawno odszedł na zawsze Kacper kochany,
Tak nam Go teraz brakuje – wielki smutek mamy.
Dla nas żyjących zostało przesłanie poety: „Trzeba z żywymi naprzód iść,
A nie z uporem stroić głowę w uwiędły lauru liść”.

Spotykamy się więc w dalszym ciągu w augustowskim gronie.
Wszystko to co było nieprzyjemne w niepamięci tonie.
Wspominamy zatem same dobre zdarzenia i chwile,
A tego dobrego było tyle, tyle, tyle…

Jak tu nie wspominać – w lamusie wspomnień wiele pozostało,
Także i to co się kiedyś tak lekko śpiewało:
„Bo Augustów to stolica…”

Tadeusz Poziemski
Matura 1950
Białystok, maj 2002

POSTSCRIPTUM

Ostateczną wersję wspomnień (66 stron maszynopisu) obejmujących lata 1945 – 1950 „Augustowianin z wyboru” napisałem w 1995 roku. Okres ten ciągle był żywy w mojej pamięci, szczególnie często uciekałem tam po przejściu na emeryturę. Ostatnio, w związku z zapowiedzianym na czerwiec 2002 roku spotkaniem absolwentów naszej augustowskiej szkoły, sięgnąłem po długopis i na nowo „spojrzałem” na tamte lata z dystansu ponad pół wieku. Tym razem to mi się jakoś „zrymowało”. Starałem się to robić bez emocji, możliwie krótko prezentując ludzi, wydarzenia, fakty. Na ile mi się to udało? Możliwie pełny obraz tamtego okresu, jaki zachował się w mojej pamięci, można bezpośrednio zobaczyć czytając „zrymowany” tekst na tle napisanego w 1995 roku tekstu „Augustowianin z wyboru”.

Wyjaśnienia do napisanego w maju 2002 roku „zrymowanego” tekstu:

  1. Bargłowianka, Augustowianka – formalnie rzecz biorąc należałoby pisać małą literą. Ze względu jednak na to, że dla mnie Bargłów, Augustów są to nie byle jakie przeciętne 
  2. miejscowości – darzę je ogromnym sentymentem i wspominam z głębokim uczuciem. Ponadto wskazane Bargłowiankę i Augustowianki wymieniam z wielka estymą. Stąd rzeczowniki te piszę wielką literą.
  3. Tadzio Zawistowski, obecny Biskup sufragan łomżyński, był uczniem równoległej klasy w Gimnazjum. Po ukończeniu IV klasy w 1948 roku przeniósł się do Grajewa i tam
    w 1950 roku zdał maturę. Wynikało to stąd, że u nas w Augustowie nie uruchomiono
    w Liceum klasy humanistycznej a Tadziowi zależało na łacinie – już wtedy wiedział gdzie się będzie dalej kształcił. Po jego studiach (Seminarium w Łomży i KUL w Lublinie) wielokrotnie spotykaliśmy się w Sztabinie, Bargłowie, Białymstoku i Łomży.
  4. Nazwisk koleżanek i kolegów nie wymieniam – to chyba oczywiste. Wymieniam też tylko imiona większości Nauczycieli – pewnie ze względu na szacunek do nich trzeba było wymienić nazwiska. Naprawiam więc ten nietakt:
  • „Puella” – po łacinie dziewczyna – tak nazywaliśmy naszą nauczycielkę łaciny Panią Czesławę Bielawską.
  • Pan Aleksander Frąckiewicz nauczyciel historii, a KA-TE-ŻE to skrót nazwy tajnej romantycznej organizacji „Kochać to żyć”, która nic wspólnego z polityką nie miała.
  • Pani Maria Winiarczyk to nasza nauczycielka języka polskiego.
  • Pani Lidia Pinskier nasza nauczycielka francuskiego i rosyjskiego.
  • Pani Helena Mikołajewska wcale w życiu codziennym chyba nie była taką „Skorupą” jak ją przed wojną jeszcze nazywano. Pamiętam taki pochodzący jeszcze sprzed wojny wierszyk; „Pitagoras twierdzi, że matematyka śmierdzi.

„Skorupa” dowodzi, że to nic nie szkodzi.”

  • Kacper Rogowski urodził się w Źrobkach, a ja w sąsiedniej Tobyłce. Chrzczono nas
    w tym samym rajgrodzkim kościele – Kacpra w styczniu 1917 roku, a mnie
    w styczniu 1931 roku. Przez wiele lat Kacper pracował na Filii UW w Białymstoku
    i po przejściu na emeryturę mieszkał w Białymstoku aż do śmierci. Spotykaliśmy się bardzo często.

    Ponadto należy jeszcze wymienić nazwiska:
  • Tymoteusz Basiński – drużynowy naszej gimnazjalnej drużyny ZHP. Uczniem naszej szkoły nie był.
  • „Ociec miasta” – burmistrz Augustowa Józef Lech. Barwna postać, posługiwał się językiem mazurskim. Po mazursku nazywano go „Ociec miasta”, a na sali Foksa (dzisiaj już nie istnieje) wygłosił słynną mowę na cześć ORMO na akademii
    w związku z trzecią rocznicą powołania tej organizacji.
  1. W Augustowie w budynku obok kościoła przed wojną była cukiernia ‘U Turka”. Prowadził ją pewnie ktoś narodowości tureckiej, stąd nazwa. W czasie okupacji sowieckiej mieściło się tam NKWD. Potem Niemcy ulokowali tam Gestapo, a po wojnie rezydował Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. W Augustowie „Turek” to symbol przemocy. „Józef prowokator” – chodzi utaj o Józefa Dobrydnio, który pomimo tego co w latach tamtych narozrabiał, dzisiaj jeździ po Augustowie eleganckim samochodem, no i amnezja całkowita…
  2.  Jeszcze łacińskie teksty:
  • „Tempora mutantur et nos mutamur in illis” – Czasy zmieniają się i my zmieniamy się z nimi.
  • „Ave Maryja, Mater Amata Imaculata ora pro nobis” – Zdrowaś Maryja, Matko Kochana Niepokalana módl się za nami.

Białystok, dnia 24 czerwca 2002 roku

(foto z archiwum rodzinnego)

 Jolanta Wołągiewicz
Podlaska Redakcja Seniora Białystok